piątek, 15 marca 2013
• Rozdział 9 cz. 2
Przemierzywszy ostatnie stopnie schodów zdałam sobie sprawę, że chyba już nie potrafię walczyć. Nie potrafię w nieskończoność szukać Sykes'a, który być może nawet nie żyje. Nie miałam co gorsza pewności, czy aby to nie była jego kolejna chora gierka o której wiedzą wszyscy oprócz mnie, jednak już po chwili wyrzuciłam ze swojej głowy wszystkie podobne myśli. Niby dlaczego w ogóle miałam się przejmować jego losem? Byliśmy wrogami, nic o sobie nie wiedzieliśmy a co najdziwniejsze cała ta sytuacja, że w ogóle "się pogodziliśmy" wyszła przez przypadek. Wszystko co się między nami wydarzyło było jednym wielkim przypadkiem. Tak. Moja chora wyobraźnia podpowiadała mi nawet to, iż powinnam dać sobie z tym spokój i zniknąć z życia chłopaków. Powiedzmy, iż wszystko jest proste gdyby nie to iż codziennie dostaję sms'y od Max'a który cieszy się, że nie tylko on wyląduje w pierdlu a co gorsza zaczynam spędzać co raz więcej czasu z Tomem i o dziwo nawet się ze sobą dogadujemy. Jednak jest jedno ale. Ja się chyba zmieniłam. Nie wiem dlaczego, ale od kilku dni a dokładniej odkąd zniknął Nathan mam poczucie winy. Tak...To trochę do mnie nie podobne. Pyskata blondynka, która mogłaby poniżyć i pobić każdego kto nie zgadza się z jej zdaniem zmienia się na lepsze. Zapewne czasami tak bywa. Poza tym pozostaje jeszcze nienawiść do Max'a, który myśli że może owinąć mnie w okół palca a ja będę mu posłuszna i nic nie powiem policji. Jeszcze zobaczymy kto wygra... [...] Ostatni raz spojrzałam na biały dom i wzruszywszy ramionami odwróciłam się na pięcie wsiadając następnie do samochodu Tom'a gdzie wykonałam kilka połączeń do Sykes'a. Za każdym razem kiedy włączała się poczta głosowa miałam ochotę krzyczeć, pomimo tego, iż dalej miałam nadzieję, że odbierze, ja ochrzanię go za to, że uciekł i wszystko będzie po staremu, niestety kolejny raz się na sobie zawiodłam. Gdyby był choć odrobinę mądry powiedziałby mi co ma na myśli mówiąc: "Zniknę z Twojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiłem" a nie ucieka przy pierwszej lepszej okazji nie mówiąc nikomu o swoich planach. To było chore. [...] Praktycznie cała droga powrotna do Londynu minęła w milczeniu. Czasami tylko zamieniliśmy kilka słów odnośnie koncertów, które będzie trzeba odwołać. Może to dziwne, ale z całej piątki chłopaków najlepiej dogadywałam się z Tom'em. Chyba nawet nie wyniknie z tego nic dobrego bo odkąd pamiętam nie potrafiłam normalnie rozmawiać z osobą przeciwnej płci a na dodatek z osobą, której praktycznie nie znałam. Odwróciłam się w stronę szyby i zaczęłam przyglądać się mijanym przez nas obiektom, cały czas zastanawiając się dlaczego dałam się w to wszystko wplątać. [...] W końcu zatrzymaliśmy się pod domem, w którym mieszkałam w raz ze swoją ciocią. Chłopak chciał otworzyć mi drzwi, więc pochylił się w moją stronę, niestety w tym samym momencie odwróciłam głowę i omal co się z nim nie zderzyłam. Byliśmy tak blisko siebie jak jeszcze nigdy w życiu. Stykaliśmy się prawie nosami. Poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić, a mój oddech przyśpiesza. Tom spojrzał mi w oczy i jakby przesunął się jeszcze o milimetr bliżej. Poczułam jego ciepły oddech na swoim policzku. Był tak blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i chłopak odsunął się.
-Do jutra...-Rzuciłam krótko i wysiadając z samochodu ruszyłam w kierunku mieszkania.
Przechodząc przez ulicę układałam w głowie kolejny plan rozmowy jaką przeprowadzę z 4/5 The Wanted. Nie miałam nawet najmniejszego pojęcia o tym jak zareagują na to, co mam im zamiar powiedzieć. Z resztą nie jestem nawet pewna czy przypadkiem się nie poddam i nie wrócę z powrotem do domu. Przemierzywszy ostatnie stopnie schodów zapukałam do drzwi czekając aż w końcu mi je ktoś otworzy. Raz, drugi, trzeci. Bezskutecznie. Prawdę mówiąc zaczęłam się już nawet trochę denerwować. Nie mając zamiaru czekać w nieskończoność chwyciłam za klamkę i lekko pchnęłam drzwi, po czym pewnym krokiem weszłam do mieszkania trzaskając nimi na tyle głośno, aby ktoś usłyszał. Już po chwili zauważyłam wyłaniającą się z salonu sylwetkę Sivy i reszty chłopaków, którzy patrzyli na mnie jakbym co najmniej była kolejnym cudem świata.
-Masz czelność przychodzić tutaj, po tym co zrobiłaś młodemu? -Usłyszałam głos Max'a i kompletnie mnie zamurowało. Spojrzałam na niego z zdezorientowaniem na co ten jedynie uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał znacząco na Tom'a który stał obok niego.
-Śmieszny jesteś.-Rzuciłam krótko po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i przewróciłam teatralnie oczyma.
-Przyszłam, aby powiedzieć, że od dzisiaj radzicie sobie sami. Nie będę angażowała się dłużej w te wszystkie sprawy ze zniknięciem Sykes'a. Szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie nawet to, czy żyje.
poniedziałek, 4 marca 2013
• Rozdział 9 cz. 1
Pomimo tego, że miałam na sobie sukienkę, siedziałam na schodach wpatrując się w jeden martwy punkt. Szczerze powiedziawszy snułam jakieś głupie teorie na temat tego, co by było, gdybym nie zgodziła się na zasady tego całego idealnego planu. Nie czekając nawet na Tom'a, który poświęcił swój cenny czas i zamierza przyjechać tutaj aby szukać Nathan'a. Niestety nie przewidział jednak tego, że będzie musiał wracać taksówką bo to ja mam jego samochód. Odpaliłam samochód i wyjeżdżając na ulicę skierowałam się w stronę domu aby przebrać się w jakieś wygodne ciuchy a co najważniejsze w końcu odpocząć. Miałam nawet nadzieję, że gdy się obudzę wszystko będzie tak jak dawniej. Tak. Zawsze można sobie pomarzyć...
Rano obudził mnie charakterystyczny a co za tym idzie irytujący dźwięk mojego telefonu. Spojrzawszy na wyświetlacz i widząc, że dzwonił jakiś nieznany numer miałam ochotę krzyczeć. Cholerna rzeczywistość znowu wróciła a ja nie mogę nic na to poradzić a co gorsza nie wiem nawet gdzie jest Nath. To wszystko jest zbyt trudne. Już po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a na co jedynie przeklęłam cicho, gdyż chcąc czy nie chcąc musiałam wstać i w końcu się ogarnąć.
Teraz nie tylko ja muszę martwić się o to, czy przypadkiem nie spędzę reszty życia w pierdlu.
Przeczytałam na głos i prawie zakrztusiłam się powietrzem. Serio? Może jeszcze mam uznać to za groźbę? Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy oby tak głupota go nie boli, jednak dałam sobie spokój dochodząc do wniosku, że nie warto zniżać się do jego poziomu. Z resztą...prędzej czy później i tak to zrobię kiedy w końcu z nim porozmawiam, co nie będzie łatwym zadaniem. Jedyne co było pewne, to to, ze na pewno się z nim nie pogodzę. Ja nawet nie zamierzam utrzymywać z Max'em ludzkim relacji. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, abym normalnie z nim porozmawiała nie krzycząc przy tym na niego i nie próbując go pobić. [...] Pożegnałam się z ciocią, która niestety wiedziała już o całej sytuacji i zabierając część swoich oszczędności pewnym krokiem wyszłam z domu wsiadając następnie do samochodu, gdzie czekał już na mnie Tom. Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie jego zachowanie. W końcu nie musiał mi pomagać w szukaniu Sykes'a bo to przecież był nasz pomysł z tym całym cholernym planem i to ja powinnam go zakończyć. Może to dziwne, ale Parker był jedyną osobą z tego całego zespołu, którą dzieliłam minimalnym szacunkiem. Lepsze to niż nic. Prawda? Całą drogę do Gloucester pokonaliśmy praktycznie w milczeniu, co jakiś czas zamieniając ze sobą jedynie kilka słów i dzwonią do Nathan'a z nadzieją, że w końcu odbierze.[...] Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu, po czym rozejrzawszy się dookoła uznałam, że to wszystko chyba nie ma sensu. Nigdzie nie stał samochód Nathan'a co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jego rodzice o niczym nie wiedzą. [...] Spojrzałam niepewnie na Toma i zapukawszy do drzwi wypusciłam powietrze z płuc czekając aż ktoś nam je otworzy. Już po chwili przede mną stała szczupła blondynka i badawczo mi się przyglądała. W pierwszej chwili pomyślałam, ze jest to dziewczyna Sykes'a jednak dopiero po słowach Toma zorientowałam się że to jego młodsza siostra. Widocznie w cale się nas nie spodziewała.
-Młody w domu...? -Usłyszałam słowa chłopaka i nie spuszczając wzroku z dziewczyny czekałam na jej odpowiedź. Jedyne co mnie zdziwiło to to że już po chwili Jess zaczęła się śmiać jak opętana.
-Ty się dobrze czujesz?! Chociaż nie...to u was rodzinne.-Rzuciłam ze zdenerwowaniem, czego od razu pożałowałam bo dostałam od Parkera sójkę w bok. No tak. To pytanie było trochę nie na miejscu.
--Jessica uspokój się. ! Twój brat chciał się za...
-Zabawić z jakąś laską w Londynie, ale mu nie pozwoliliśmy i odesłaliśmy do domu. Teraz przyjechaliśmy w odwiedziny, prawda Parker? -Powiedziałam akcentując ostatnie słowa i spojrzałam znacząco na chłopaka, który nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
-To twój brat w końcu jest w domu, czy nie?
-No nie..Nie ma go już tydzień. Po za tym zaraz do niego zadzwonię...
-NIE! To znaczy nie dzwoń...po co, sama do niego zadzwonię.-Powiedziałam już nieco ciszej uśmiechając się sztucznie do dziewczyny. Albo była taka głupia, albo na prawdę nic nie podejrzewała. Minęło kilka chwil a Jessica wróciła z telefonem bezskutecznie próbując dodzwonić się do swojego brata.
-Nie odbiera.-Powiedziała po chwili i wzruszyła ramionami.
-No to się zabił! -Powiedział Tom na co opatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Co zrobił?! -Krzyknęła dziewczyna nie wiedząc zapewne o czym rozmawiamy.
-No...Tom chciał powiedzieć, ze teraz trzeba się tylko zabić...bo...
-Tak. Bo Nathan zgubił się w Londynie.-Parker uzupełnił moje zdanie a ja jedynie uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni.
-To my już pójdziemy. ....Em. Pozdrów rodziców.-Rzuciłam bez zastanowienia i szybko zbiegłam po schodach kierując się do samochodu.
____________________________________________________
TWITTER:@luvjuustin
Rano obudził mnie charakterystyczny a co za tym idzie irytujący dźwięk mojego telefonu. Spojrzawszy na wyświetlacz i widząc, że dzwonił jakiś nieznany numer miałam ochotę krzyczeć. Cholerna rzeczywistość znowu wróciła a ja nie mogę nic na to poradzić a co gorsza nie wiem nawet gdzie jest Nath. To wszystko jest zbyt trudne. Już po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a na co jedynie przeklęłam cicho, gdyż chcąc czy nie chcąc musiałam wstać i w końcu się ogarnąć.
Teraz nie tylko ja muszę martwić się o to, czy przypadkiem nie spędzę reszty życia w pierdlu.
Przeczytałam na głos i prawie zakrztusiłam się powietrzem. Serio? Może jeszcze mam uznać to za groźbę? Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy oby tak głupota go nie boli, jednak dałam sobie spokój dochodząc do wniosku, że nie warto zniżać się do jego poziomu. Z resztą...prędzej czy później i tak to zrobię kiedy w końcu z nim porozmawiam, co nie będzie łatwym zadaniem. Jedyne co było pewne, to to, ze na pewno się z nim nie pogodzę. Ja nawet nie zamierzam utrzymywać z Max'em ludzkim relacji. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, abym normalnie z nim porozmawiała nie krzycząc przy tym na niego i nie próbując go pobić. [...] Pożegnałam się z ciocią, która niestety wiedziała już o całej sytuacji i zabierając część swoich oszczędności pewnym krokiem wyszłam z domu wsiadając następnie do samochodu, gdzie czekał już na mnie Tom. Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie jego zachowanie. W końcu nie musiał mi pomagać w szukaniu Sykes'a bo to przecież był nasz pomysł z tym całym cholernym planem i to ja powinnam go zakończyć. Może to dziwne, ale Parker był jedyną osobą z tego całego zespołu, którą dzieliłam minimalnym szacunkiem. Lepsze to niż nic. Prawda? Całą drogę do Gloucester pokonaliśmy praktycznie w milczeniu, co jakiś czas zamieniając ze sobą jedynie kilka słów i dzwonią do Nathan'a z nadzieją, że w końcu odbierze.[...] Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu, po czym rozejrzawszy się dookoła uznałam, że to wszystko chyba nie ma sensu. Nigdzie nie stał samochód Nathan'a co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jego rodzice o niczym nie wiedzą. [...] Spojrzałam niepewnie na Toma i zapukawszy do drzwi wypusciłam powietrze z płuc czekając aż ktoś nam je otworzy. Już po chwili przede mną stała szczupła blondynka i badawczo mi się przyglądała. W pierwszej chwili pomyślałam, ze jest to dziewczyna Sykes'a jednak dopiero po słowach Toma zorientowałam się że to jego młodsza siostra. Widocznie w cale się nas nie spodziewała.
-Młody w domu...? -Usłyszałam słowa chłopaka i nie spuszczając wzroku z dziewczyny czekałam na jej odpowiedź. Jedyne co mnie zdziwiło to to że już po chwili Jess zaczęła się śmiać jak opętana.
-Ty się dobrze czujesz?! Chociaż nie...to u was rodzinne.-Rzuciłam ze zdenerwowaniem, czego od razu pożałowałam bo dostałam od Parkera sójkę w bok. No tak. To pytanie było trochę nie na miejscu.
--Jessica uspokój się. ! Twój brat chciał się za...
-Zabawić z jakąś laską w Londynie, ale mu nie pozwoliliśmy i odesłaliśmy do domu. Teraz przyjechaliśmy w odwiedziny, prawda Parker? -Powiedziałam akcentując ostatnie słowa i spojrzałam znacząco na chłopaka, który nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
-To twój brat w końcu jest w domu, czy nie?
-No nie..Nie ma go już tydzień. Po za tym zaraz do niego zadzwonię...
-NIE! To znaczy nie dzwoń...po co, sama do niego zadzwonię.-Powiedziałam już nieco ciszej uśmiechając się sztucznie do dziewczyny. Albo była taka głupia, albo na prawdę nic nie podejrzewała. Minęło kilka chwil a Jessica wróciła z telefonem bezskutecznie próbując dodzwonić się do swojego brata.
-Nie odbiera.-Powiedziała po chwili i wzruszyła ramionami.
-No to się zabił! -Powiedział Tom na co opatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Co zrobił?! -Krzyknęła dziewczyna nie wiedząc zapewne o czym rozmawiamy.
-No...Tom chciał powiedzieć, ze teraz trzeba się tylko zabić...bo...
-Tak. Bo Nathan zgubił się w Londynie.-Parker uzupełnił moje zdanie a ja jedynie uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni.
-To my już pójdziemy. ....Em. Pozdrów rodziców.-Rzuciłam bez zastanowienia i szybko zbiegłam po schodach kierując się do samochodu.
____________________________________________________
TWITTER:
Subskrybuj:
Posty (Atom)