Podkład muzyczny: http://www.youtube.com/watch?v=eJWJZk56ay8
• Kilka godzin później; 21:45 •
-Wiecie co macie robić, jasne? Angażujecie się w tą całą chorą sytuację dopiero w tedy, kiedy będą chcieli mi coś zrobić....albo nie. Dopiero gdy zacznę krzyczeć. -Powiedziałam lekko zdenerwowana w kierunku grupki przyjaciół. Jeżeli miałam być szczera to...bałam się. Strasznie się bałam. Ich jest pięcioro a nas...dziesięć dziewczyn i ja, jedyna która mam nadzieję, nie będzie musiała używać swojej broni. Pistolet. Tak, tak. Dobrze usłyszeliście. Mój ojciec, który już nie żyje był policjantem, tak więc moje bezpieczeństwo było dla niego najważniejsze. Resztę dopowiedzcie sobie sami. Wypuściłam kilkakrotnie powietrze z płuc, aby chociaż trochę się uspokoić, po czym spojrzałam pytająco na Nicole, której mina mówiła sama za siebie. Przyszli. Cholera, dlaczego akurat teraz?! To się dzieje zbyt szybko a ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Kiwnęłam do dziewczyn znacząco głową, po czym poprawiwszy włosy pewnym krokiem przemierzyłam ulicę kierując się na jej drugą stronę, gdzie czekali już na mnie The Wanted. Przełknęłam ciężko ślinę widząc ich miny i już miałam im napyskować, gdyby nie to, że to właśnie jeden z nich odezwał się jako pierwszy.
-Proszę, kogo my tu mamy. Nieznajoma blondynka, która już została okrzyknięta dziewczyną Sykes'a. -Powiedział z łobuzerskim uśmiechem Tom, na co ja jedynie przewróciłam teatralnie oczyma, całkowicie go ignorując. -Weź się zamknij. To nie jest śmieszne.-Usłyszałam cichy głos Nath'a i mimowolnie się uśmiechnęłam mając nadzieję, że przynajmniej z Sykes'em nie będzie problemów.
-Dobra. Nie będę marnowała waszego jakże cennego czasu, dlatego przejdźmy do rzeczy. Młody się prawdopodobnie we mnie zako...-Nie zdążyłam dokończyć bo przerwał mi Nathan. -Haha. W cale, że nie. -Mruknął oburzony krzyżując ręce na piersiach. -Zamknij się szczeniaku jak mówię, bo następnym razem nie będę tolerancyjna. -Ups. Przesadziłam. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy wykręcono mi nadgarstki do tyłu co uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch. Teraz wiedziałam, że zapewne był to Jay. Cholera. Musieli przyjść wszyscy?! Z resztą nieważne.
-Jeszcze raz się tak do niego...
-Odezwiesz a nie będzie tak miło. Bla Bla. Wiem, więc daruj to sobie bo mi dłonie drętwieją. -Powiedziałam z wyrzutami w głosie, po czym cofnęłam się kilka kroków do tyłu aby być dalej od chłopaków i chytrze się uśmiechnęłam.
-Słuchajcie. Nie chcę się z wami kłócić. Przyszłam abyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Sytuacji na koncercie z przed miesiąca nie było...
-Ale...-Wtrącił się Max
-NIE BYŁO! Ty mnie nie zgwałciłeś...znaczy się zgwałciłeś, ale nikt oprócz nas o tym nie wie i niech tak zostanie. Poznaliśmy się jakoś przypadkiem za kulisami a co do sytuacji z wczoraj...to nie wiem. Doróbcie dobie do tego jakąś osobną historię, ale nic z tych rzeczy, że jestem z Sykes'em. Z resztą...Róbcie co chcecie.
-Czyli jesteśmy pogodzeni? Bo ja już nic z tego nie rozumiem.-Rzucił trochę nieogarnięty Tom na co jedynie wszyscy krzyknęli w jego kierunku "TAK"
-Pytania?
-Tak...Co właściwie mamy...
-Żadnych pytań. Wspaniale. -Rzuciłam krótko po czym przebiegłam przez ulicę w kierunku dziewczyn i zadowolona z wykonania zadania uśmiechnęłam się odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo.
-To jest Max? Ten co cię zgwałcił?-Nicole kiwnęła głową w jego kierunku na co ja jedynie jej przytaknęłam i wzruszyłam ramionami. -Cholera. Dostanie za swoje.-Usłyszałam głos dziewczyny kiedy przechodziła przez ulicę. Teraz już wiedziałam, że jest za późno aby cokolwiek zrobić.
-Nicole! Zostaw ich. Pogodziliśmy się.!
-Nie obchodzi mnie to!
-Chcesz spieprzyć sprawę?! -Krzyknęłam przechodząc przez ulicę i idąc w kierunku Maxa, który kłócił się z dziewczyną, po czym ta kilkakrotnie go uderzyła. -Nicole! Ogarnij się! -Rzuciłam krótko, jednak to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, bo rzucił się na nią Nathan, na co ta zaczęła przeraźliwie piszczeć. Reszta dziewczyn uciekła zapewne bojąc się konsekwencji w skutek czego zostałam tutaj jedynie ja, The Wanted i Nicole. Miałam już tego dosyć. Wyjęłam z kieszeni pistolet, po czym oddałam kilka strzałów w niebo co nieco zagłuszyło pisk mojej koleżanki i zwróciło wszystkie spojrzenia na mnie. -Jeszcze raz to zrobicie, a nie będę celowała w niebo.-Powiedziałam drżącym głosem, po czym wytarłam spływającą po policzku łzę i spojrzawszy na Nathan'a zaczęłam biec w kierunku domu.
czwartek, 31 stycznia 2013
środa, 30 stycznia 2013
• Rozdział 5 cz. 1
Czytajcie słuchając: http://www.youtube.com/watch?v=cRMevGc3934
Dobra, dobra. Uznajmy iż wszystkiemu co przed chwilą powiedziałam do Nathan'a winny jest alkohol. Przecież nigdy nie krzyczałabym na chłopaka gdybym była trzeźwa. Ja bym go uderzyła i poniżyła tak iż znalazłby się niżej niż podłoga. Z resztą, mniejsza z tym.
-Pogódźmy? -Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nathana, który w tej sytuacji nie wróżył nic dobrego. Tak. Głupia ja. Po co w ogóle wyskoczyłam z tym zapomnieniem o sytuacji i pogodzeniu się?! Jeszcze sobie chłopaczyna pomyśli, że na niego lecę czy coś. Dobre sobie. Szczerze powiedziawszy to nawet współczuję jego dziewczynie, jeżeli w ogóle ją ma lub miał, bo z takimi tekstami o pieprzonych egoistkach to żadna go nigdy nie zechce bez względu na to ile będzie miał zer na koncie i jak nieziemsko przystojny będzie. Poza tym kolega gwałciciel to nie najlepsze towarzystwo.
-Nie. Mowy nie ma. Nie będę żyła w zgodzie z kimś takim jak ty.
- Jakbyś wypiła więcej miałabyś na ten temat inne zdanie. -Powiedział nieco ciszej i robiąc krok do przodu znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Oj. Coś mi się wydaje, że ktoś jeszcze nie został dzisiaj pobity przez dziewczynę.
-Nath...Daruj sobie, chyba że chcesz abym spieprzyła ci karierę a obawiam się, że w tedy Twoje fanki by już tego nie przeżyły.
-Proszę cię...Nawet nie odważyłabyś się cokolwiek powiedzieć złego na temat The Wanted.
-A chcesz się przekonać? Myślisz, że polecę na ten twój uśmiech i gadkę o kasie i prawnikach, którzy zamienią moje życie w koszmar gdy spróbuję cokolwiek wam zrobić? Na prawdę jestem ciekawa na ile twoje słowo jest prawdziw...-Nie dokończyłam mówić, bo w jednej chwili poczułam ból w okolicach nadgarstków a w drugiej spojrzałam na chłopaka z nienawiścią w oczach.
-Śmieszna jesteś. Nikt ci nie uwierzy, więc lepiej się zamknij i spieprzaj stąd, bo jeszcze raz mi zagrozisz a nie ręczę za siebie.
Przesadził. Nie pozwolę aby mnie tak traktował. Chce wojny, to będzie ją miał.
-Jutro w tym miejscu o 22. Lepiej zabierz ze sobą kolegów z zespołu, bo mam zamiar z wami porozmawiać.-Rzuciłam krótko, po czym uwolniwszy się z uścisku wsiadłam do podjeżdżającej pod budynek taksówki.
• Następnego dnia •
Rano obudziłam się z bólem głowy, który w tym wypadku był niestety oznaką pojawiającego się kaca. Ciocia jak zwykle pojechała do pracy, tak więc ją już miałam z głowy. Pozostawał jedynie problem mojego spotkania z chłopakami. Nie mogłam przecież pójść tam sama. Będzie ich pięciu więc ja też muszę pójść z kimś, kto w razie potrzeby będzie mógł mnie obronić. Swoje rozmyślenia zostawiłam na później, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę salonu aby włączyć telewizję, jednak już po chwili tego żałowałam.
• Oczami Nathana •
Nie ukrywam iż wczorajsza sytuacja z Caroline zdenerwowała mnie do tego stopnia, iż przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka a co gorsza cały czas obwiniałem się za to, co jej wczoraj powiedziałem. Z drugiej strony zasłużyła sobie na to. Pomimo tego, że cholernie mi się podoba będę musiał wziąć udział w wojnie, którą sobie wypowiedzieliśmy. Wchodząc do kuchni usłyszałem jakieś komentarze Jay'a odnośnie tego jak wyglądam na co ja jedynie przewróciłem teatralnie oczyma i chwytając butelkę z wodą wróciłem do salonu gdzie chłopaki oglądali jakiś głupi program plotkarski. Widząc na ekranie zdjęcie łudząco przypominające sytuację z wczoraj z Caroline zakrztusiłem się wodą, którą właśnie połykałem co niestety nie uszło uwadze Toma, który zaczął się śmiać z tego, że przy okazji oplułem spodnie Maxa.
Członek zespołu The Wanted Nathan Sykes był widziany wczoraj w godzinach wieczornych w towarzystwie nieznanej blondynki. Na zdjęciu widać jak para kłóci się ze sobą. Czyżby związek Nathan'a z nieznajomą przechodził kryzys? Mimo wszystko życzymy nowej parze szczęścia, bo jak widać doskonale do siebie pasują.
______________________________________________________
Dzisiaj dodaję pierwszą część, którą napisałam kilka dni temu. Druga powinna ukazać się w weekend, ponieważ jestem trochę chora i nie mam siły aby teraz to dokończyć. Love.
Dobra, dobra. Uznajmy iż wszystkiemu co przed chwilą powiedziałam do Nathan'a winny jest alkohol. Przecież nigdy nie krzyczałabym na chłopaka gdybym była trzeźwa. Ja bym go uderzyła i poniżyła tak iż znalazłby się niżej niż podłoga. Z resztą, mniejsza z tym.
-Pogódźmy? -Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nathana, który w tej sytuacji nie wróżył nic dobrego. Tak. Głupia ja. Po co w ogóle wyskoczyłam z tym zapomnieniem o sytuacji i pogodzeniu się?! Jeszcze sobie chłopaczyna pomyśli, że na niego lecę czy coś. Dobre sobie. Szczerze powiedziawszy to nawet współczuję jego dziewczynie, jeżeli w ogóle ją ma lub miał, bo z takimi tekstami o pieprzonych egoistkach to żadna go nigdy nie zechce bez względu na to ile będzie miał zer na koncie i jak nieziemsko przystojny będzie. Poza tym kolega gwałciciel to nie najlepsze towarzystwo.
-Nie. Mowy nie ma. Nie będę żyła w zgodzie z kimś takim jak ty.
- Jakbyś wypiła więcej miałabyś na ten temat inne zdanie. -Powiedział nieco ciszej i robiąc krok do przodu znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Oj. Coś mi się wydaje, że ktoś jeszcze nie został dzisiaj pobity przez dziewczynę.
-Nath...Daruj sobie, chyba że chcesz abym spieprzyła ci karierę a obawiam się, że w tedy Twoje fanki by już tego nie przeżyły.
-Proszę cię...Nawet nie odważyłabyś się cokolwiek powiedzieć złego na temat The Wanted.
-A chcesz się przekonać? Myślisz, że polecę na ten twój uśmiech i gadkę o kasie i prawnikach, którzy zamienią moje życie w koszmar gdy spróbuję cokolwiek wam zrobić? Na prawdę jestem ciekawa na ile twoje słowo jest prawdziw...-Nie dokończyłam mówić, bo w jednej chwili poczułam ból w okolicach nadgarstków a w drugiej spojrzałam na chłopaka z nienawiścią w oczach.
-Śmieszna jesteś. Nikt ci nie uwierzy, więc lepiej się zamknij i spieprzaj stąd, bo jeszcze raz mi zagrozisz a nie ręczę za siebie.
Przesadził. Nie pozwolę aby mnie tak traktował. Chce wojny, to będzie ją miał.
-Jutro w tym miejscu o 22. Lepiej zabierz ze sobą kolegów z zespołu, bo mam zamiar z wami porozmawiać.-Rzuciłam krótko, po czym uwolniwszy się z uścisku wsiadłam do podjeżdżającej pod budynek taksówki.
• Następnego dnia •
Rano obudziłam się z bólem głowy, który w tym wypadku był niestety oznaką pojawiającego się kaca. Ciocia jak zwykle pojechała do pracy, tak więc ją już miałam z głowy. Pozostawał jedynie problem mojego spotkania z chłopakami. Nie mogłam przecież pójść tam sama. Będzie ich pięciu więc ja też muszę pójść z kimś, kto w razie potrzeby będzie mógł mnie obronić. Swoje rozmyślenia zostawiłam na później, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę salonu aby włączyć telewizję, jednak już po chwili tego żałowałam.
• Oczami Nathana •
Nie ukrywam iż wczorajsza sytuacja z Caroline zdenerwowała mnie do tego stopnia, iż przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka a co gorsza cały czas obwiniałem się za to, co jej wczoraj powiedziałem. Z drugiej strony zasłużyła sobie na to. Pomimo tego, że cholernie mi się podoba będę musiał wziąć udział w wojnie, którą sobie wypowiedzieliśmy. Wchodząc do kuchni usłyszałem jakieś komentarze Jay'a odnośnie tego jak wyglądam na co ja jedynie przewróciłem teatralnie oczyma i chwytając butelkę z wodą wróciłem do salonu gdzie chłopaki oglądali jakiś głupi program plotkarski. Widząc na ekranie zdjęcie łudząco przypominające sytuację z wczoraj z Caroline zakrztusiłem się wodą, którą właśnie połykałem co niestety nie uszło uwadze Toma, który zaczął się śmiać z tego, że przy okazji oplułem spodnie Maxa.
Członek zespołu The Wanted Nathan Sykes był widziany wczoraj w godzinach wieczornych w towarzystwie nieznanej blondynki. Na zdjęciu widać jak para kłóci się ze sobą. Czyżby związek Nathan'a z nieznajomą przechodził kryzys? Mimo wszystko życzymy nowej parze szczęścia, bo jak widać doskonale do siebie pasują.
______________________________________________________
Dzisiaj dodaję pierwszą część, którą napisałam kilka dni temu. Druga powinna ukazać się w weekend, ponieważ jestem trochę chora i nie mam siły aby teraz to dokończyć. Love.
poniedziałek, 14 stycznia 2013
• Rozdział 4
Siedziałam przy barze pijąc już kolejną szklankę whisky i najchętniej sięgnęłabym po następną gdyby nie to, iż przyszłam tutaj sama i mam zamiar wrócić do domu o własnych siłach nie wpadając po drodze na żadnego chłopaka, który będzie miał wobec mnie jakieś niecne plany. [...] Przeczesałam palcami włosy, po czym wróciwszy do bawienia się szklanką ze złotym trunkiem zobaczyłam kątem oka, że ktoś a raczej jakiś chłopak siada obok mnie zamawiając jedną kolejkę. Spojrzałam w jego kierunku aby dostrzec jego twarz, ale niestety nie było to możliwe przez mrok, który teraz panował w pomieszczeniu. No tak. Jeszcze tego brakowało, aby dzisiaj ktoś mnie zgwałcił. Potrząsnęłam głową aby odgonić od siebie wszystkie czarne myśli, po czym upiłam łyk alkoholu i odstawiłam pustą szklankę na blat całkowicie ignorując siedzącego obok chłopaka. -(...) i jeszczę whisky dla tej pani, poproszę. -Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos na którego dźwięk mimowolnie się uśmiechnęłam. -Ja chyba podziękuję. Wystarczająco dużo wypiłam i alkohol daje się we znaki.-Rzuciłam ze zrezygnowaniem czując pojawiający się ból głowy, który zapewne będzie przyczyną powrotu do domu. Po kilku minutowym wpatrywaniu się w szklankę pełną trunku, rzuciłam ciche "A co mi tam", po czym bez zastanowienia ją opróżniłam. Nie miałam zamiaru przejmować się konsekwencjami. To co było kiedyś minęło, a ja muszę w końcu zacząć nowe życie.
-Nie warto...
-Co?
-No mówię że nie warto rozmawiać ze mną. Zaraz przyjdzie Twoja dziewczyna i będzie zła, że nie jesteś z nią tylko siedzisz przy barze z kimś obcym.
-Nie będzie zła, bo przyszedłem tutaj sam.
-Taa. Przyszedłeś żeby się upić bo się zakochałeś albo zdradziłeś swoją dziewczynę i nie wiesz jak jej to powiedzieć.-Zażartowałam, po czym spojrzałam w jego kierunku i deliaktnie się uśmiechnęłam odsłaniajac rząd śnieżnobiałych zębów.
-Można powiedzieć, że się zakochałem, ale sprawa jest trochę zbyt skomplikowana, bo prawie w cale jej nie znam.
- Czyli to tylko zauroczenie. A wiesz przynajmniej jak ma na imię, gdzie mieszka, cokolwiek? -Spytałam, jednak wiedziałam, że odpowiedź na pytanie sprawia mu trudność. No tak. Nie chciał mi powiedzieć.
- Caroline...Tak. Napewno Caroline. Blondynka. Spotkaliśmy się przypadkiem, a potem wszystko się skomplikowało i jesteśmy największymi wrogami.-Rzucił ze zrezygnowaniem a mnie olśniło. Pomimo tego, że alkohol krążył w moich żyłach, ja doskonale pamiętałam co się w tedy stało. Koncert. Pusty korytarz i on właściciel hipnotyzujących, niebiesko-zielonych tęczówek. Poza tym co ja w ogóle myślę?! Nie mogłam się zakochać. Przecież w cale się nie znamy a co gorsze nazwał mnie swoim najgorszym wrogiem i ja to potwierdzam. Droga do szczęścia prowadzi przez cierpienie, którego nie omieszkam podarować "wspaniałej piątce" z jego zespołu.
-Coś się stało?- Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał mnie głos Nathan'a.
-Ja już chyba pójdę. Trochę źle się czuję.-Skłamałam po czym wstając udałam iż zakręciło mi się w głowie i próbując wcielić plan w życie od razu wpadłam w objęcia chłopaka.
-To może ja cię odprowadzę...nie chcę aby coś ci się stało.-Rzucił w moim kierunku i zapłaciwszy wyszliśmy z budynku. Słucham?! On nie chce aby mi się coś stało? Znamy się z godzinę a ten mi wyskakuje z propozycją odprowadzenia do domu. Wolnym krokiem wyszłam z klubu a po przekroczeniu progu od razu powitał mnie chłodny powiew wiatru.Wiedziałam, że teraz już nie będzie odwrotu. Latarnie oświetlały chodnik, więc zdałam sobie sprawę, że prędzej czy później odgadnie kim jestem, albo mu w tym pomogę.
-Przepraszam....Przepraszam, że cię uderzyłam.-Powiedziałam cicho idąc obok chłopaka, na co ten odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie jakbym conajmniej mówiła w innym języku. Tak. Zapewne myślał, że bredzę bo za dużo wypiłam. Co jak co, ale za to że tak się na mnie patrzył miałam mu ochotę napyskować, jednak to on odezwał się jako pierwszy.
-Słucham?! Przecież ty mnie nie...O cholera.Caroline.
-Sykes...jak miło cię znowu widzieć.-Uśmiechnęłam się chytrze jakbym zdobyła kolejny punkt w swojej grze, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego wyczekująco.-Naprawdę się we mnie zakochałeś?
-Naprawdę przepraszasz mnie za to, że mnie uderzyłaś?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie!-Podniosłam głos i w ostatniej sekundzie powstrzymałam się od przekleństwa.
-Za dużo powiedziałem a ty nie musisz o wszystkim wiedzieć.
Spojrzałam na niego jak na idiotę po czym powiedziałam:
-Powiem ci czy żałuję, ze cię uderzyłam, jeżeli przeprosisz mnie za jak ty to nazwałeś pieprzoną egoistkę.
-Szantażujesz mnie!
-Do jasnej cholery, Nath! Nie udawajmy że się nienawidzimybo mam już tego dosyć, poza tym sam widzisz, ze w ogóle nam to nie wychodzi, więc albo udawajmy ze sytuacja z przed miesiaca nie miała miejsca, albo po prostu się pogódźmy.-Powiedziałam w nerwach i od razu skarciłam się za to w myślach. Jego obecność źle na mnie działa.
-Nie warto...
-Co?
-No mówię że nie warto rozmawiać ze mną. Zaraz przyjdzie Twoja dziewczyna i będzie zła, że nie jesteś z nią tylko siedzisz przy barze z kimś obcym.
-Nie będzie zła, bo przyszedłem tutaj sam.
-Taa. Przyszedłeś żeby się upić bo się zakochałeś albo zdradziłeś swoją dziewczynę i nie wiesz jak jej to powiedzieć.-Zażartowałam, po czym spojrzałam w jego kierunku i deliaktnie się uśmiechnęłam odsłaniajac rząd śnieżnobiałych zębów.
-Można powiedzieć, że się zakochałem, ale sprawa jest trochę zbyt skomplikowana, bo prawie w cale jej nie znam.
- Czyli to tylko zauroczenie. A wiesz przynajmniej jak ma na imię, gdzie mieszka, cokolwiek? -Spytałam, jednak wiedziałam, że odpowiedź na pytanie sprawia mu trudność. No tak. Nie chciał mi powiedzieć.
- Caroline...Tak. Napewno Caroline. Blondynka. Spotkaliśmy się przypadkiem, a potem wszystko się skomplikowało i jesteśmy największymi wrogami.-Rzucił ze zrezygnowaniem a mnie olśniło. Pomimo tego, że alkohol krążył w moich żyłach, ja doskonale pamiętałam co się w tedy stało. Koncert. Pusty korytarz i on właściciel hipnotyzujących, niebiesko-zielonych tęczówek. Poza tym co ja w ogóle myślę?! Nie mogłam się zakochać. Przecież w cale się nie znamy a co gorsze nazwał mnie swoim najgorszym wrogiem i ja to potwierdzam. Droga do szczęścia prowadzi przez cierpienie, którego nie omieszkam podarować "wspaniałej piątce" z jego zespołu.
-Coś się stało?- Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał mnie głos Nathan'a.
-Ja już chyba pójdę. Trochę źle się czuję.-Skłamałam po czym wstając udałam iż zakręciło mi się w głowie i próbując wcielić plan w życie od razu wpadłam w objęcia chłopaka.
-To może ja cię odprowadzę...nie chcę aby coś ci się stało.-Rzucił w moim kierunku i zapłaciwszy wyszliśmy z budynku. Słucham?! On nie chce aby mi się coś stało? Znamy się z godzinę a ten mi wyskakuje z propozycją odprowadzenia do domu. Wolnym krokiem wyszłam z klubu a po przekroczeniu progu od razu powitał mnie chłodny powiew wiatru.Wiedziałam, że teraz już nie będzie odwrotu. Latarnie oświetlały chodnik, więc zdałam sobie sprawę, że prędzej czy później odgadnie kim jestem, albo mu w tym pomogę.
-Przepraszam....Przepraszam, że cię uderzyłam.-Powiedziałam cicho idąc obok chłopaka, na co ten odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie jakbym conajmniej mówiła w innym języku. Tak. Zapewne myślał, że bredzę bo za dużo wypiłam. Co jak co, ale za to że tak się na mnie patrzył miałam mu ochotę napyskować, jednak to on odezwał się jako pierwszy.
-Słucham?! Przecież ty mnie nie...O cholera.Caroline.
-Sykes...jak miło cię znowu widzieć.-Uśmiechnęłam się chytrze jakbym zdobyła kolejny punkt w swojej grze, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego wyczekująco.-Naprawdę się we mnie zakochałeś?
-Naprawdę przepraszasz mnie za to, że mnie uderzyłaś?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie!-Podniosłam głos i w ostatniej sekundzie powstrzymałam się od przekleństwa.
-Za dużo powiedziałem a ty nie musisz o wszystkim wiedzieć.
Spojrzałam na niego jak na idiotę po czym powiedziałam:
-Powiem ci czy żałuję, ze cię uderzyłam, jeżeli przeprosisz mnie za jak ty to nazwałeś pieprzoną egoistkę.
-Szantażujesz mnie!
-Do jasnej cholery, Nath! Nie udawajmy że się nienawidzimybo mam już tego dosyć, poza tym sam widzisz, ze w ogóle nam to nie wychodzi, więc albo udawajmy ze sytuacja z przed miesiaca nie miała miejsca, albo po prostu się pogódźmy.-Powiedziałam w nerwach i od razu skarciłam się za to w myślach. Jego obecność źle na mnie działa.
piątek, 11 stycznia 2013
• Rozdział 3
• Oczami Jessicy; Garderoba w budynku gdzie odbył się koncert •
-Nasz zespół może się przez Ciebie rozpaść!- Krzyknął poirytowany Tom i cisnął telefonem o stół na co ten jedynie odbił się z hukiem. Co jak co, ale ten tu swoim krzykiem to chyba raczej nic już nie zdziała. Może i byłam ich fanką, ale w tym momencie jakoś nie miało to już znaczenia i za wszelką cenę chciałam bronić Caroline. -Możesz się w końcu zamknąć?! Po pierwsze nie rozpadnie się przeze mnie tylko przez tą laskę! Po drugie jak masz zamiar na mnie krzyczeć, to lepiej od razu z tąd wyjdź! Tam są drzwi!.- Krzyknął w kierunku Tom'a na co ten jedynie przewrócił teatralnie oczyma. -Gdybym wiedział, że tak się to wszystko potoczy, ze będę grał w zespole, nigdy bym tego nie zrobił. Poza tym byłem pijany, a to jednak mnie usprawiedliwia.-Powiedział powoli starając się uspokoić nerwy, po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
• Oczami Caroline •
Siedziałam skulona pod ścianą czekając aż w końcu będę mogła wrócić do domu. Słysząc czyjeś kroki podniosłam wzrok. Widziałam jak zatrzymał się na chwilę obok mnie, jednak ja nie potrafiłam powstrzymać łez i po prostu się rozpłakałam. -Żałuję.-Usłyszałam po chwili i spojrzałam na niego. -Wyjdź z tąd!-Rzuciłam krótko, jednak gdy ten nie zareagował, podeszłam do niego ze łzami w oczach i zaśmiałam się nerwowo. -Wyjdź z tąd! Nie chcę cię już nigdy widzieć. Mam nadzieję, ze zginiesz! -Wykrzyczałam mu prosto w twarz pomimo tego, ze czułam na sobie wzrok Jess i reszty chłopaków, po czym odwróciłam się na pięcie i od razu wpadłam na Nath'a. -Cholera. -Przeklnęłam cicho kiedy tylko napotkałam jego wzrok, po czym uwolniwszy się z uścisku zaczęłam biec w kierunku wyjścia. Po cholerę ja tam poszłam?! Lepiej było kiedy nie znałam The Wanted i nie miałam poważnych problemów. A teraz co? Niestety cały mój plan odnośnie ucieczki z tamtąd szlag trafił. W jednej chwili przekraczałam próg drzwi prowadzących na zewnątrz, a w drugiej zostałam złapana za nadgarstek i wręcz brutalnie odwrócona w stronę Nathan'a. Miałam już tego dosyć. Czy im na prawdę brakuję już kłopotów?! -Czego?! -Rzuciłam z wyrzutem patrząc gdzieś w bok.
-Chce pogadać...
-Nie mamy o czym. Nawet się nie znamy.
- To daj się poznać... -Powiedział nieco ciszej na co ja zaczęłam się prawie śmiać.
-Daj sobie ze mną spokój, chyba że chcesz wylądować w pierdlu w raz ze swoim kolegą. Z resztą...Hmm. Ciekawe co by powiedziały na to fanki. Już widzę te nagłowki w gazetach. " Max George i Nathan Sykes z zespołu The Wanted podejżani o gwałt na małoletniej fance" -Rzuciłam z chytrym uśmieszkiem i wyrwawszy się z uścisku skierowałam się z powrotem do budynku.
-Jesteś egoistką! Pieprzoną egoistką.! -Usłyszałam w chwili kiedy miałam otworzyć drzwi budynku.
-Słucham?! - Rzuciłam w jego kierunku nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam, po czym podeszłam do chłopaka uderzajac go następnie w policzek.
-Nasz zespół się rozpadnie i to niestety przez Ciebie, a ty myślisz tylko i wyłącznie o sobie.
-To nie ja go zgwałciłam, tylko no mnie, więc do jasnej cholery miej pretensję do niego a nie do mnie. -Powiedziałam jednym tchem, po czym wyjęłam z kieszeni telefon aby zadzwonić po kogoś kto mógłby mnie z tąd odebrać.
• Miesiąc później; Oczami Caroline •
Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która przejmowała się błachymi problemami. Zapomniałam o tym co mi zrobiono i staram się żyć od nowa. Teraz jest łatwiej.[...] Nie mam kontaktu z Jessicą ani nawet z nikim z The Wanted. Jest tak jakbysmy się nigdy nie poznali. [...] Nie potrafiłam dłuzej siedzieć i myśleć nad zmianami jakie się we mnie dokonały. Zgarnęłam z szafki nocnej jedynie telefon i wychodząc z domu skierowałam się w stronę jednego z klubów. Nie, nie. To nie tak jak myślicie. Ja po prostu idę wypić a nie zabawiać się z pierwszym lepszym kolesiem. Idę wypić za to wszystko co się ostatnio wydarzyło.
• Oczami Nathan'a •
Coś się dzieje. Nie jest już tak jak było kiedyś. Ta sprawa z gwałtem nie tylko źle wpłynęła na Max'a ale i również na mnie. Oboje chodzimy jak naćpani nie wiedząc co się w okół nas dzieje. Dłużej tak nie potrafiłem. Gdy tylko znowu zaczęło się robić nudno, rzuciłem jedynie krótkie "Wychodzę" po czym skierowałem się w stronę klubu.
_______________________________________________
Tak, wiem. Długo nie pisałam a teraz wyskakuję z takim badziewiem. W mojej głowie wyglądało to 100 razy lepiej. No ale cóż. Poprawiłam część ocen w szkole, dlatego teraz postaram się częściej dodawać rozdziały. #love
-Nasz zespół może się przez Ciebie rozpaść!- Krzyknął poirytowany Tom i cisnął telefonem o stół na co ten jedynie odbił się z hukiem. Co jak co, ale ten tu swoim krzykiem to chyba raczej nic już nie zdziała. Może i byłam ich fanką, ale w tym momencie jakoś nie miało to już znaczenia i za wszelką cenę chciałam bronić Caroline. -Możesz się w końcu zamknąć?! Po pierwsze nie rozpadnie się przeze mnie tylko przez tą laskę! Po drugie jak masz zamiar na mnie krzyczeć, to lepiej od razu z tąd wyjdź! Tam są drzwi!.- Krzyknął w kierunku Tom'a na co ten jedynie przewrócił teatralnie oczyma. -Gdybym wiedział, że tak się to wszystko potoczy, ze będę grał w zespole, nigdy bym tego nie zrobił. Poza tym byłem pijany, a to jednak mnie usprawiedliwia.-Powiedział powoli starając się uspokoić nerwy, po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
• Oczami Caroline •
Siedziałam skulona pod ścianą czekając aż w końcu będę mogła wrócić do domu. Słysząc czyjeś kroki podniosłam wzrok. Widziałam jak zatrzymał się na chwilę obok mnie, jednak ja nie potrafiłam powstrzymać łez i po prostu się rozpłakałam. -Żałuję.-Usłyszałam po chwili i spojrzałam na niego. -Wyjdź z tąd!-Rzuciłam krótko, jednak gdy ten nie zareagował, podeszłam do niego ze łzami w oczach i zaśmiałam się nerwowo. -Wyjdź z tąd! Nie chcę cię już nigdy widzieć. Mam nadzieję, ze zginiesz! -Wykrzyczałam mu prosto w twarz pomimo tego, ze czułam na sobie wzrok Jess i reszty chłopaków, po czym odwróciłam się na pięcie i od razu wpadłam na Nath'a. -Cholera. -Przeklnęłam cicho kiedy tylko napotkałam jego wzrok, po czym uwolniwszy się z uścisku zaczęłam biec w kierunku wyjścia. Po cholerę ja tam poszłam?! Lepiej było kiedy nie znałam The Wanted i nie miałam poważnych problemów. A teraz co? Niestety cały mój plan odnośnie ucieczki z tamtąd szlag trafił. W jednej chwili przekraczałam próg drzwi prowadzących na zewnątrz, a w drugiej zostałam złapana za nadgarstek i wręcz brutalnie odwrócona w stronę Nathan'a. Miałam już tego dosyć. Czy im na prawdę brakuję już kłopotów?! -Czego?! -Rzuciłam z wyrzutem patrząc gdzieś w bok.
-Chce pogadać...
-Nie mamy o czym. Nawet się nie znamy.
- To daj się poznać... -Powiedział nieco ciszej na co ja zaczęłam się prawie śmiać.
-Daj sobie ze mną spokój, chyba że chcesz wylądować w pierdlu w raz ze swoim kolegą. Z resztą...Hmm. Ciekawe co by powiedziały na to fanki. Już widzę te nagłowki w gazetach. " Max George i Nathan Sykes z zespołu The Wanted podejżani o gwałt na małoletniej fance" -Rzuciłam z chytrym uśmieszkiem i wyrwawszy się z uścisku skierowałam się z powrotem do budynku.
-Jesteś egoistką! Pieprzoną egoistką.! -Usłyszałam w chwili kiedy miałam otworzyć drzwi budynku.
-Słucham?! - Rzuciłam w jego kierunku nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam, po czym podeszłam do chłopaka uderzajac go następnie w policzek.
-Nasz zespół się rozpadnie i to niestety przez Ciebie, a ty myślisz tylko i wyłącznie o sobie.
-To nie ja go zgwałciłam, tylko no mnie, więc do jasnej cholery miej pretensję do niego a nie do mnie. -Powiedziałam jednym tchem, po czym wyjęłam z kieszeni telefon aby zadzwonić po kogoś kto mógłby mnie z tąd odebrać.
• Miesiąc później; Oczami Caroline •
Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która przejmowała się błachymi problemami. Zapomniałam o tym co mi zrobiono i staram się żyć od nowa. Teraz jest łatwiej.[...] Nie mam kontaktu z Jessicą ani nawet z nikim z The Wanted. Jest tak jakbysmy się nigdy nie poznali. [...] Nie potrafiłam dłuzej siedzieć i myśleć nad zmianami jakie się we mnie dokonały. Zgarnęłam z szafki nocnej jedynie telefon i wychodząc z domu skierowałam się w stronę jednego z klubów. Nie, nie. To nie tak jak myślicie. Ja po prostu idę wypić a nie zabawiać się z pierwszym lepszym kolesiem. Idę wypić za to wszystko co się ostatnio wydarzyło.
• Oczami Nathan'a •
Coś się dzieje. Nie jest już tak jak było kiedyś. Ta sprawa z gwałtem nie tylko źle wpłynęła na Max'a ale i również na mnie. Oboje chodzimy jak naćpani nie wiedząc co się w okół nas dzieje. Dłużej tak nie potrafiłem. Gdy tylko znowu zaczęło się robić nudno, rzuciłem jedynie krótkie "Wychodzę" po czym skierowałem się w stronę klubu.
_______________________________________________
Tak, wiem. Długo nie pisałam a teraz wyskakuję z takim badziewiem. W mojej głowie wyglądało to 100 razy lepiej. No ale cóż. Poprawiłam część ocen w szkole, dlatego teraz postaram się częściej dodawać rozdziały. #love
Subskrybuj:
Posty (Atom)