sobota, 23 lutego 2013

• Rozdział 8

Mijały kolejne godziny after party a ja miałam już wszystkiego serdecznie tego dość. Wszyscy mieli mnie w głębokim poważaniu przez co siedziałam sama przy barze pijąc już kolejnego drinka. Szczerze powiedziawszy zaczęłam się nawet martwić, że Nath dotrzymał obietnicy i nie czekając na zakończenie tej całej nudnej imprezy postanowił już zniknąć z mojego życia. Potrząsnęłam lekko głową aby wyrzucić z niej wszystkie głupie myśli, po czym odstawiając na blat pustą szklankę skierowałam się w stronę wyjścia, jednak jak zwykle ktoś musiał pokrzyżować moje plany.
-A gdzie ty się wybierasz? Znudziło ci się już towarzystwo młodego? - Usłyszałam głos Tom'a, który o dziwo był trzeźwy i tylko przewróciłam teatralnie oczyma, dając mu tym samym znać, że mam już dosyć tych całych gierek związanych z Sykes'em.
-Chcę ci uświadomić, że cały wieczór spędziłam jedynie w towarzystwie alkoholu, a teraz zejdź mi z drogi bo chcę wrócić do domu. -Rzuciłam ze zdenerwowaniem, po czym wyminąwszy go wyszłam na zewnątrz, jednak znowu w towarzystwie Tom'a.
-Pokłóciliście się?
Słysząc jego słowa zaśmiałam się jedynie. Widać, nikt nie był wtajemniczony w "nasz" plan, który w tej sytuacji rozwiązywałby wszystkie problemy. A może, to że Nathan chciał zniknąć z mojego życia oznaczało, ze miał zamiar zniknąć też z tego świata? Przecież nie mówił o zespole a jedynie o sobie. A co jeśli chciał popełnić samobójstwo a powodem była moja nienawiść do niego?
-Nie, zawarliśmy umowę...Ja udaję jego przyjaciółkę, on znika z mojego życia. Chwila, chwila. Widziałeś go od czasu zakończenia gali?
-Ale kogo?
On naprawdę jet taki głupi, czy tylko udaje? Matko Boska czy jego ta głupota nie boli?
-Sykes'a! Nigdzie go nie ma, a ostatni raz widzieliśmy się na gali. -Powiedziałam nieco ciszej, po czym spojrzałam na wyświetlacz telefonu w celu sprawdzenia godziny. 00:30.
-Co mu zrobiłaś?! -Krzyknął zaciskając dłonie w pięści na co ja jedynie cofnęłam się kilka kroków, bojąc się, że chłopak może mnie uderzyć.
-Nic mu nie zrobiłam! Poza tym to był do cholery jego pomysł! Powiedział, że zniknie z mojego życia.
-Jak to zniknie?!
-No nie wiem. Daj mi telefon- Rzuciłam krótko, jednak widząc, ze w ogóle nie reaguje na moją prośbę krzyknęłam jeszcze głośniej.
-Daj mi do cholery ten telefon, chcę zadzwonić do Nathan'a.
-Masz, ja idę powiedzieć chłopakom.
-Zaczekaj. Nie idź. Powiemy im dopiero jutro, znaczy się dzisiaj jeżeli Nathan się nie znajdzie.
Powiedziałam z nadzieją w głosie, po czym wybrałam numer chłopaka i naciskając zieloną słuchawkę czekałam aż w końcu odbierze, niestety bez rezultatu. Raz, drugi,Trzeci.....Dziesiąty. Cały czas włączała się poczta głosowa. Może zabrzmi to dziwnie, ale ja naprawdę się przestraszyłam. Rozejrzałam się po parkingu w poszukiwaniu samochodu Nathan'a co jeszcze bardziej mnie dobiło, bo nigdzie go nie znalazłam.
-Ej...Tom, słuchaj. Dasz mi kluczyki od swojego samochodu....
-Jesteś pijana a po drugie za młoda. Ty w ogóle masz prawo jazdy?!
-Dasz mi te kluczyki! Pójdziesz do chłopaków i nie będziesz się odzywał ani słowem, chyba ze cię zapytają. Jakby co to wymyślisz coś, że Nath pojechał mnie odwieźć. Po prostu coś wymyśl.
Rzuciłam nieco ciszej, po czym zabrałam mu kluczyki i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku samochodu.
[...]
Już po chwili zaparkowałam przed domem The Wanted. Wysiadłam z samochodu i nie zważając na to, iż może włączyć się alarm, odkluczyłam drzwi i weszła do domu nawet nie zapalając światła. No i co z tego, ze było ciemno skoro i tak wiedziałam, ze chłopaka tutaj nie ma. Zabiłam go. Zabiłam go swoimi słowami. Zdjęłam szpilki, po czym pobiegłam na górę otwierając po kolei wszystkie pokoje, szukając tego, który należał do Sykes'a. Znalazłam. Pomimo tego, ze byłam w beznadziejnej sytuacji zaczęłam się śmiać. Moze to dziwne, ale mieliśmy tak samo urządzony pokój. Fioletowe ściany na których wisiały jakieś obrazy, łóżko, fortepian jakieś szafki i duża przeźroczysta szafa wypełniona full cap'ami, które jak widać nie tylko ja ubóstwiałam. Pasowaliśmy do siebie, pomimo tak odmiennych charakterów. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół z nadzieją, że może ktoś wróci. znowu się przeliczyłam. Dostałam jedynie sms'a od Toma iż chłopaki niczego się nie domyślają, jednak i tak będziemy musieli im w końcu powiedzieć. Tak. I to własnie było w tym wszystkim najgorsze. Nie wiem dlaczego, ale zdałam sobie sprawę, ze został jeszcze Twitter na którym mógł coś napisać. Cokolwiek.Przecież nie mógł tak o prostu zniknąć nie mówiąc nic nikomu. Zalogowałam się, po czym weszłam na profil Nath'a i znowu doznałam szoku. Ostatni tweet był zaledwie z przed kilku minut.

To już koniec? 

Przeczytałam na głos a do moich oczu od razu napłynęły łzy. Cholera. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nie czekając ani chwili dłużej wybrałam numer Tom'a czekając aż w końcu odbierze.
-Co jest?
-Nic! Nie ma go! On się zabił. Rozumiesz?! Napisał na twitterze, że to koniec. Jeżeli on nie żyje to jest moja wina, a przecież nie chcę spędzić reszty życia w pierdlu.!
Krzyczałam przez łzy a w słuchawce słyszałam już jedynie ciszę.
______________________________________________________________

Przepraszam, ze tak krótko, ale chyba straciłam wenę. :)

1 komentarz:

  1. Nawet tak nie mów! Nie mogłaś stracić weny! Nie w takim momencie! Słuchaj! Sykes żyje! Ten dupek na pewno żyje, tylko pewnie szlaja się gdzieś po jakichś melinach i plecie trzy po trzy zapisując wszystko na Twiterze! Będzie dobrze! On zaraz wróci do domu, pogadają sobie i ze złości zaczną się całować! I tak ma być!!! xd :* Rozdział jest świetny. :* Serio zaczynam się bać o Sykes'a, bo to idiota i wszystko mogło mu przyjść do głowy... Jednak będę dobrej myśli, musi być dobrze :) do następnego.,♥

    OdpowiedzUsuń