piątek, 15 marca 2013

• Rozdział 9 cz. 2


Przemierzywszy ostatnie stopnie schodów zdałam sobie sprawę, że chyba już nie potrafię walczyć. Nie potrafię w nieskończoność szukać Sykes'a, który być może nawet nie żyje. Nie miałam co gorsza pewności, czy aby to nie była jego kolejna chora gierka o której wiedzą wszyscy oprócz mnie, jednak już po chwili wyrzuciłam ze swojej głowy wszystkie podobne myśli. Niby dlaczego w ogóle miałam się przejmować jego losem? Byliśmy wrogami, nic o sobie nie wiedzieliśmy a co najdziwniejsze cała ta sytuacja, że w ogóle "się pogodziliśmy" wyszła przez przypadek. Wszystko co się między nami wydarzyło było jednym wielkim przypadkiem. Tak. Moja chora wyobraźnia podpowiadała mi nawet to, iż powinnam dać sobie z tym spokój  i zniknąć z życia chłopaków. Powiedzmy, iż wszystko jest proste gdyby nie to iż codziennie dostaję sms'y od Max'a który cieszy się, że nie tylko on wyląduje w pierdlu a co gorsza zaczynam spędzać co raz więcej czasu z Tomem i o dziwo nawet się ze sobą dogadujemy. Jednak jest jedno ale. Ja się chyba zmieniłam. Nie wiem dlaczego, ale od kilku dni a dokładniej odkąd zniknął Nathan mam poczucie winy. Tak...To trochę do mnie nie podobne. Pyskata blondynka, która mogłaby poniżyć i pobić każdego kto nie zgadza się z jej zdaniem zmienia się na lepsze. Zapewne czasami tak bywa. Poza tym pozostaje jeszcze nienawiść do Max'a, który myśli że może owinąć mnie w okół palca a ja będę mu posłuszna i nic nie powiem policji. Jeszcze zobaczymy kto wygra... [...] Ostatni raz spojrzałam na biały dom i wzruszywszy ramionami odwróciłam się na pięcie wsiadając następnie do samochodu Tom'a gdzie wykonałam kilka połączeń do Sykes'a. Za każdym razem kiedy włączała się poczta głosowa miałam ochotę krzyczeć, pomimo tego, iż dalej miałam nadzieję, że odbierze, ja ochrzanię go za to, że uciekł i wszystko będzie po staremu, niestety kolejny raz się na sobie zawiodłam. Gdyby był choć odrobinę mądry powiedziałby mi co ma na myśli mówiąc: "Zniknę z Twojego życia tak szybko, jak się w nim pojawiłem" a nie ucieka przy pierwszej lepszej okazji nie mówiąc nikomu o swoich planach. To było chore. [...] Praktycznie cała droga powrotna do Londynu minęła w milczeniu. Czasami tylko zamieniliśmy kilka słów odnośnie koncertów, które będzie trzeba odwołać. Może to dziwne, ale z całej piątki chłopaków najlepiej dogadywałam się z Tom'em. Chyba nawet nie wyniknie z tego nic dobrego bo odkąd pamiętam nie potrafiłam normalnie rozmawiać z osobą przeciwnej płci a na dodatek z osobą, której praktycznie nie znałam. Odwróciłam się w stronę szyby i zaczęłam przyglądać się mijanym przez nas obiektom, cały czas zastanawiając się dlaczego dałam się w to wszystko wplątać. [...]  W końcu zatrzymaliśmy się pod domem, w którym  mieszkałam w raz ze swoją ciocią. Chłopak chciał otworzyć mi drzwi, więc pochylił się w moją stronę, niestety w tym samym momencie odwróciłam głowę i omal co się z nim nie zderzyłam. Byliśmy tak blisko siebie jak jeszcze nigdy w życiu. Stykaliśmy się prawie nosami. Poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić, a mój oddech przyśpiesza. Tom spojrzał mi w oczy i jakby przesunął się jeszcze o milimetr bliżej. Poczułam jego ciepły oddech na swoim policzku. Był tak blisko mnie, zdecydowanie za blisko. Wtedy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i chłopak odsunął się.
-Do jutra...-Rzuciłam krótko i wysiadając z samochodu ruszyłam w kierunku mieszkania.

Przechodząc przez ulicę układałam w głowie kolejny plan rozmowy jaką przeprowadzę z 4/5 The Wanted. Nie miałam nawet najmniejszego pojęcia o tym jak zareagują na to, co mam im zamiar powiedzieć. Z resztą nie jestem nawet pewna czy przypadkiem się nie poddam i nie wrócę z powrotem do domu. Przemierzywszy     ostatnie stopnie schodów zapukałam do drzwi czekając aż w końcu mi je ktoś otworzy. Raz, drugi, trzeci. Bezskutecznie.  Prawdę mówiąc zaczęłam się już nawet trochę denerwować. Nie mając zamiaru czekać w nieskończoność chwyciłam za klamkę i lekko pchnęłam drzwi, po czym pewnym krokiem weszłam do mieszkania trzaskając nimi na tyle głośno, aby ktoś usłyszał. Już po chwili zauważyłam wyłaniającą się z salonu sylwetkę Sivy i reszty chłopaków, którzy patrzyli na mnie jakbym co najmniej była kolejnym cudem świata.
-Masz czelność przychodzić tutaj, po tym co zrobiłaś młodemu? -Usłyszałam głos Max'a i kompletnie mnie zamurowało. Spojrzałam na niego z zdezorientowaniem na co ten jedynie uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał znacząco na Tom'a który stał obok niego.
-Śmieszny jesteś.-Rzuciłam krótko po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i przewróciłam teatralnie oczyma.
-Przyszłam, aby powiedzieć, że od dzisiaj radzicie sobie sami. Nie będę angażowała się dłużej w te wszystkie sprawy ze zniknięciem Sykes'a. Szczerze powiedziawszy nie obchodzi mnie nawet to, czy żyje.

poniedziałek, 4 marca 2013

• Rozdział 9 cz. 1

Pomimo tego, że miałam na sobie sukienkę, siedziałam na schodach wpatrując się w jeden martwy punkt. Szczerze powiedziawszy snułam jakieś głupie teorie na temat tego, co by było, gdybym nie zgodziła się na zasady tego całego idealnego planu. Nie czekając nawet na Tom'a, który poświęcił swój cenny czas i zamierza przyjechać tutaj aby szukać Nathan'a. Niestety nie przewidział jednak tego, że będzie musiał wracać taksówką bo to ja mam jego samochód. Odpaliłam samochód i wyjeżdżając na ulicę skierowałam się w stronę domu aby przebrać się w jakieś wygodne ciuchy a co najważniejsze w końcu odpocząć. Miałam nawet nadzieję, że gdy się obudzę wszystko będzie tak jak dawniej. Tak. Zawsze można sobie pomarzyć...

Rano obudził mnie charakterystyczny a co za tym idzie irytujący dźwięk mojego telefonu. Spojrzawszy na wyświetlacz i widząc, że dzwonił jakiś nieznany numer miałam ochotę krzyczeć. Cholerna rzeczywistość znowu wróciła a ja nie mogę nic na to poradzić a co gorsza nie wiem nawet gdzie jest Nath. To wszystko jest zbyt trudne. Już po chwili usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a na co jedynie przeklęłam cicho, gdyż chcąc czy nie chcąc musiałam wstać i w końcu się ogarnąć.

Teraz nie tylko ja muszę martwić się o to, czy przypadkiem nie spędzę reszty życia w pierdlu. 

Przeczytałam na głos i prawie zakrztusiłam się powietrzem. Serio? Może jeszcze mam uznać to za groźbę? Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy oby tak głupota go nie boli, jednak dałam sobie spokój dochodząc do wniosku, że nie warto zniżać się do jego poziomu. Z resztą...prędzej czy później i tak to zrobię kiedy w końcu z nim porozmawiam, co nie będzie łatwym zadaniem. Jedyne co było pewne, to to, ze na pewno się z nim nie pogodzę. Ja nawet nie zamierzam utrzymywać z Max'em ludzkim relacji. Nie wiem co musiałoby się wydarzyć, abym normalnie z nim porozmawiała nie krzycząc przy tym na niego i nie próbując go pobić. [...] Pożegnałam się z ciocią, która niestety wiedziała już o całej sytuacji i zabierając część swoich oszczędności pewnym krokiem wyszłam z domu wsiadając następnie do samochodu, gdzie czekał już na mnie Tom. Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie jego zachowanie. W końcu nie musiał mi pomagać w szukaniu Sykes'a bo to przecież był nasz pomysł z tym całym cholernym planem i to ja powinnam go zakończyć. Może to dziwne, ale Parker był jedyną osobą z tego całego zespołu, którą dzieliłam minimalnym szacunkiem. Lepsze to niż nic. Prawda? Całą drogę do Gloucester pokonaliśmy praktycznie w milczeniu, co jakiś czas zamieniając ze sobą jedynie kilka słów i dzwonią do Nathan'a z nadzieją, że w końcu odbierze.[...] Kiedy dojechaliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu, po czym rozejrzawszy się dookoła uznałam, że to wszystko chyba nie ma sensu. Nigdzie nie stał samochód Nathan'a  co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że jego rodzice o niczym nie wiedzą. [...] Spojrzałam niepewnie na Toma i zapukawszy do drzwi wypusciłam powietrze z płuc czekając aż ktoś nam je otworzy. Już po chwili przede mną stała szczupła blondynka i badawczo mi się przyglądała. W pierwszej chwili pomyślałam, ze jest to dziewczyna Sykes'a jednak dopiero po słowach Toma zorientowałam się że to jego młodsza siostra. Widocznie w cale się nas nie spodziewała.
-Młody w domu...? -Usłyszałam słowa chłopaka i nie spuszczając wzroku z dziewczyny czekałam na jej odpowiedź. Jedyne co mnie zdziwiło to to że już po chwili Jess zaczęła się śmiać jak opętana.
-Ty się dobrze czujesz?! Chociaż nie...to u was rodzinne.-Rzuciłam ze zdenerwowaniem, czego od razu pożałowałam bo dostałam od Parkera sójkę w bok. No tak. To pytanie było trochę nie na miejscu.
--Jessica uspokój się. ! Twój brat chciał się za...
-Zabawić z jakąś laską w Londynie, ale mu nie pozwoliliśmy i odesłaliśmy do domu. Teraz przyjechaliśmy w odwiedziny, prawda Parker? -Powiedziałam akcentując ostatnie słowa i spojrzałam znacząco na chłopaka, który nie spodziewał się takiego obrotu akcji.
-To twój brat w końcu jest w domu, czy nie?
-No nie..Nie ma go już tydzień. Po za tym zaraz do niego zadzwonię...
-NIE! To znaczy nie dzwoń...po co, sama do niego zadzwonię.-Powiedziałam już nieco ciszej uśmiechając się sztucznie do dziewczyny. Albo była taka głupia, albo na prawdę nic nie podejrzewała. Minęło kilka chwil a Jessica wróciła z telefonem bezskutecznie próbując dodzwonić się do swojego brata.
-Nie odbiera.-Powiedziała po chwili i wzruszyła ramionami.
-No to się zabił! -Powiedział Tom na co opatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
-Co zrobił?! -Krzyknęła dziewczyna nie wiedząc zapewne o czym rozmawiamy.
-No...Tom chciał powiedzieć, ze teraz trzeba się tylko zabić...bo...
-Tak. Bo Nathan zgubił się w Londynie.-Parker uzupełnił moje zdanie a ja jedynie uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni.
-To my już pójdziemy. ....Em. Pozdrów rodziców.-Rzuciłam bez zastanowienia i szybko zbiegłam po schodach kierując się do samochodu.
____________________________________________________

TWITTER: @luvjuustin

sobota, 23 lutego 2013

• Rozdział 8

Mijały kolejne godziny after party a ja miałam już wszystkiego serdecznie tego dość. Wszyscy mieli mnie w głębokim poważaniu przez co siedziałam sama przy barze pijąc już kolejnego drinka. Szczerze powiedziawszy zaczęłam się nawet martwić, że Nath dotrzymał obietnicy i nie czekając na zakończenie tej całej nudnej imprezy postanowił już zniknąć z mojego życia. Potrząsnęłam lekko głową aby wyrzucić z niej wszystkie głupie myśli, po czym odstawiając na blat pustą szklankę skierowałam się w stronę wyjścia, jednak jak zwykle ktoś musiał pokrzyżować moje plany.
-A gdzie ty się wybierasz? Znudziło ci się już towarzystwo młodego? - Usłyszałam głos Tom'a, który o dziwo był trzeźwy i tylko przewróciłam teatralnie oczyma, dając mu tym samym znać, że mam już dosyć tych całych gierek związanych z Sykes'em.
-Chcę ci uświadomić, że cały wieczór spędziłam jedynie w towarzystwie alkoholu, a teraz zejdź mi z drogi bo chcę wrócić do domu. -Rzuciłam ze zdenerwowaniem, po czym wyminąwszy go wyszłam na zewnątrz, jednak znowu w towarzystwie Tom'a.
-Pokłóciliście się?
Słysząc jego słowa zaśmiałam się jedynie. Widać, nikt nie był wtajemniczony w "nasz" plan, który w tej sytuacji rozwiązywałby wszystkie problemy. A może, to że Nathan chciał zniknąć z mojego życia oznaczało, ze miał zamiar zniknąć też z tego świata? Przecież nie mówił o zespole a jedynie o sobie. A co jeśli chciał popełnić samobójstwo a powodem była moja nienawiść do niego?
-Nie, zawarliśmy umowę...Ja udaję jego przyjaciółkę, on znika z mojego życia. Chwila, chwila. Widziałeś go od czasu zakończenia gali?
-Ale kogo?
On naprawdę jet taki głupi, czy tylko udaje? Matko Boska czy jego ta głupota nie boli?
-Sykes'a! Nigdzie go nie ma, a ostatni raz widzieliśmy się na gali. -Powiedziałam nieco ciszej, po czym spojrzałam na wyświetlacz telefonu w celu sprawdzenia godziny. 00:30.
-Co mu zrobiłaś?! -Krzyknął zaciskając dłonie w pięści na co ja jedynie cofnęłam się kilka kroków, bojąc się, że chłopak może mnie uderzyć.
-Nic mu nie zrobiłam! Poza tym to był do cholery jego pomysł! Powiedział, że zniknie z mojego życia.
-Jak to zniknie?!
-No nie wiem. Daj mi telefon- Rzuciłam krótko, jednak widząc, ze w ogóle nie reaguje na moją prośbę krzyknęłam jeszcze głośniej.
-Daj mi do cholery ten telefon, chcę zadzwonić do Nathan'a.
-Masz, ja idę powiedzieć chłopakom.
-Zaczekaj. Nie idź. Powiemy im dopiero jutro, znaczy się dzisiaj jeżeli Nathan się nie znajdzie.
Powiedziałam z nadzieją w głosie, po czym wybrałam numer chłopaka i naciskając zieloną słuchawkę czekałam aż w końcu odbierze, niestety bez rezultatu. Raz, drugi,Trzeci.....Dziesiąty. Cały czas włączała się poczta głosowa. Może zabrzmi to dziwnie, ale ja naprawdę się przestraszyłam. Rozejrzałam się po parkingu w poszukiwaniu samochodu Nathan'a co jeszcze bardziej mnie dobiło, bo nigdzie go nie znalazłam.
-Ej...Tom, słuchaj. Dasz mi kluczyki od swojego samochodu....
-Jesteś pijana a po drugie za młoda. Ty w ogóle masz prawo jazdy?!
-Dasz mi te kluczyki! Pójdziesz do chłopaków i nie będziesz się odzywał ani słowem, chyba ze cię zapytają. Jakby co to wymyślisz coś, że Nath pojechał mnie odwieźć. Po prostu coś wymyśl.
Rzuciłam nieco ciszej, po czym zabrałam mu kluczyki i pewnym krokiem ruszyłam w kierunku samochodu.
[...]
Już po chwili zaparkowałam przed domem The Wanted. Wysiadłam z samochodu i nie zważając na to, iż może włączyć się alarm, odkluczyłam drzwi i weszła do domu nawet nie zapalając światła. No i co z tego, ze było ciemno skoro i tak wiedziałam, ze chłopaka tutaj nie ma. Zabiłam go. Zabiłam go swoimi słowami. Zdjęłam szpilki, po czym pobiegłam na górę otwierając po kolei wszystkie pokoje, szukając tego, który należał do Sykes'a. Znalazłam. Pomimo tego, ze byłam w beznadziejnej sytuacji zaczęłam się śmiać. Moze to dziwne, ale mieliśmy tak samo urządzony pokój. Fioletowe ściany na których wisiały jakieś obrazy, łóżko, fortepian jakieś szafki i duża przeźroczysta szafa wypełniona full cap'ami, które jak widać nie tylko ja ubóstwiałam. Pasowaliśmy do siebie, pomimo tak odmiennych charakterów. Uśmiechnęłam się do siebie, po czym wyszłam z pokoju i zbiegłam na dół z nadzieją, że może ktoś wróci. znowu się przeliczyłam. Dostałam jedynie sms'a od Toma iż chłopaki niczego się nie domyślają, jednak i tak będziemy musieli im w końcu powiedzieć. Tak. I to własnie było w tym wszystkim najgorsze. Nie wiem dlaczego, ale zdałam sobie sprawę, ze został jeszcze Twitter na którym mógł coś napisać. Cokolwiek.Przecież nie mógł tak o prostu zniknąć nie mówiąc nic nikomu. Zalogowałam się, po czym weszłam na profil Nath'a i znowu doznałam szoku. Ostatni tweet był zaledwie z przed kilku minut.

To już koniec? 

Przeczytałam na głos a do moich oczu od razu napłynęły łzy. Cholera. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Nie czekając ani chwili dłużej wybrałam numer Tom'a czekając aż w końcu odbierze.
-Co jest?
-Nic! Nie ma go! On się zabił. Rozumiesz?! Napisał na twitterze, że to koniec. Jeżeli on nie żyje to jest moja wina, a przecież nie chcę spędzić reszty życia w pierdlu.!
Krzyczałam przez łzy a w słuchawce słyszałam już jedynie ciszę.
______________________________________________________________

Przepraszam, ze tak krótko, ale chyba straciłam wenę. :)

sobota, 16 lutego 2013

• Rozdział 7

Przekraczając próg salonu od razu wyczułam tutaj pewien...hm, podstęp? Tak. Chyba właśnie tak można to nazwać. Nathan był dziwnie niespokojny jakby co najmniej musiał mi powiedzieć o śmierci kogoś bliskiego. Pomimo tego, że to ja musiałam z nim porozmawiać, czekałam, aż to on odezwie się jako pierwszy. -Powie mi ktoś w końcu o co chodzi? Nie mam zamiaru siedzieć tutaj cały wieczór-Rzuciłam z lekkim zdenerwowaniem, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony. -Może się przejdziemy?-Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nathan'a na którego widok mimowolnie się uśmiechnęłam. Tak. Można powiedzieć, że miałam dzisiaj dobry humor, który zapewne niedługo się popsuje, kiedy tylko z nim porozmawiam.Spojrzałam na niego podejrzliwie, jednak gdy tylko zobaczyłam te charakterystyczne iskierki w jego oczach, skierowałam się w stronę wyjścia bez żadnego zbędnego komentarza. -Co tu jest do cholery grane?!-Krzyknęłam w jego stronę kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz. No i proszę. Akcja "Minuta dobroci dla Nathan'a" właśnie się skończyła. -Powiem ci, pod warunkiem, że obiecasz, iż nie będziesz na mnie krzyczała.-Powiedział to takim spokojnym tonem głosu, którego w ogóle się po nim nie spodziewałam. -Obiecuję.-Skłamałam, po czym wsunęłam ręce do kieszeni bluzy idąc wolnym krokiem przed siebie, co jakiś czas zerkając w stronę chłopaka. -Sprawa jest trochę skomplikowana. Chodzi o to, że podczas wywiadu powiedziałem, ze jesteśmy przyjaciółmi i że pojawisz się ze mną na najbliższej gali...
-Co?! Mowy nie ma!
 -Obiecałaś, ze nie będziesz krzyczeć.
-Kłamałam...Z resztą nieważne. Kontynuuj.
-Tak więc...będziesz musiała ze mną tam pójść. Jeden jedyny raz. -Co jak co, ale tego to się nie spodziewałam. Ja przychodzę tutaj, aby powiedzieć, żeby znalazł sobie kogoś innego a ten mi wyskakuje z jakimiś propozycjami. Co to w ogóle ma być?
-Już powiedziałam. nigdzie nie idę. Nie będę udawała kogoś kim nie jestem.-Powiedziałam ostrożnie dobierając każde słowo, po czym zatrzymałam się i przeniosłam wzrok na Nathana.
-Nie jestem waszą fanką i zapewne nigdy nią nie będę. Po za tym chcę ci przypomnieć, ze dalej cię nie lubię.  Z resztą nie tylko Ciebie. Jesteśmy z dwóch różnych światów i bez względu na to jak bardzo będziesz się starał nic z tego nie wyjdzie. Przykro mi. -Rzuciłam krótko po czym odwróciwszy się na pięcie, skierowałam się w stronę centrum miasta. Niestety nie było to możliwe bo w jednej chwili zostałam złapana za nadgarstek i odwrócona w stronę chłopaka.
-Caroline, proszę Cię...Jeden jedyny raz, a potem obiecuję, że zniknę z twojego życia tak samo szybko jak się w nim pojawiłem..-Chciałam znowu mu napyskować i powiedzieć, żeby znalazł sobie kogoś na moje miejsce, jednak jakaś część mnie w ogóle mi na to nie pozwalała. Poza tym, wiadomość o zniknięciu z mojego życia jeszcze bardziej utwierdzała mnie w przekonaniu, iż powinnam się zgodzić.
- Wyślij mi dane odnośnie gali. Zobaczę co się da zrobić- Powiedziałam obojętnym tonem głosu, po czym uwolniwszy się z uścisku pewnym krokiem podążyłam w kierunku domu.

***

Dziwnie czułam się ze świadomością, że już za kilka godzin będę musiała udawać kogoś kim nie jestem. Tego nawet nie mogłam nazwać strachem.Jedyną osobą, która się wszystkiego domyślała i której w końcu musiałam powiedzieć o zaistniałej sytuacji, była moja ciotka. Tak. Rozumiałyśmy się bez słów, a po śmierci moich rodziców to właśnie z nią mieszkałam. Dziwił mnie jedynie fakt, iż Nathan do tej pory jeszcze do mnie nie zadzwonił. Z resztą to może nawet i lepiej. Nie chciałabym znowu słuchać o tym że muszę się stosownie zachowywać i udawać, że bardzo go lubię. Szczerze powiedziawszy, niedobrze mi się robiło na samą myśl, że jutro będę we wszystkich plotkarskich gazetach. Co gorsza będę tam jako przyjaciółka Sykes'a. Naprawdę mógł by już zostawić mnie w spokoju, bo nie ukrywając mogą wyjść z tego poważne problemy.

***
Wypuściłam zbędne powietrze z płuc i poprawiając sukienkę zapukałam do drzwi czekając, aż w końcu ktoś mi je otworzy. Na szczęście drzwi otworzyły się już po kilku sekundach a w progu stanęła szczupła szatynka-Michelle. Tak. Bardzo dobrze wiedziałam kim jest. To właśnie one były tematem numer dwa w wypowiedziach Jessicy, kiedy jeszcze się przyjaźniłyśmy . Mówiła w tedy, że Michelle, Kesley i Nareesha zabierają jej chłopaków i ze najchętniej by je zabiła. Tak. Teraz ja mogłam zrobić to za nią, ale szczerze powiedziawszy nie miałam ku temu żadnych powodów. Wyminęłam dziewczynę, po czym pewnym krokiem weszłam do salonu posyłając reszcie dziewczyn przyjazny uśmiech, który już po chwili odwzajemniły.
-Ty jesteś Caroline...przyjaciołka Nath'a, prawda? -Usłyszałam głos blondynki i prawie wybuchnęłam śmiechem.
-Tak Carolie.. a co do Nathana, to nawet się nie kolegujemy. -Rzuciłam obojętnie i usiadłam na kanapie obok Nareeshy.
-Młody w wywiadzie mówił, że...
-To długa historia-Wtrącił Max na co ja jedynie posłałam mu wrogie spojrzenie a w moje ślady poszła Michelle.
-O której nie chcesz abym tutaj mówiła, prawda?-Powiedziałam sarkastycznie i skrzyżowałam ręce na piersiach.
-W pewnym sensie...
-To się zamknij i się nie wtrącaj.-Rzuciłam krótko, po czym skierowałam wzrok w stronę z której szedł Nathan z 3/5 zespołu i dosłownie rozbierał mnie wzrokiem. Co to ma w ogóle być?! Jeżeli on liczy na coś wiecej niż zwykłą znajomość to bardzo się zawiedzie.
-Nic z tego nie wyjdzie.-Rzuciłam w jego kierunku kiedy wychodziliśmy na zewnątrz.
-Ale z czego?
-Już ty dobrze wiesz.Pierwszy i ostatni raz będę dla ciebie miła a potem będzie tak jakbym cię nigdy nie spotkała, jasne? -Powiedziałam nieco ciszej po czym odwzajemniłam jego uśmiech i wsiadłam do samochodu.

***

Dalej nie byłam pewna co do podjętej przeze mnie decyzji. Szczerze  powiedziawszy pasowałoby mi to, gdyby Nathan zniknął z mojego życia, jednak jakaś cześć mnie była przekonana, że  w tedy zostanę już całkiem sama, bez jakiejkolwiek ofiary. Tak. Nathan i reszta zespołu byli moimi ofiarami. To właśnie im mogłam napyskować nie bojąc się konsekwencji. A gdy ich nie będzie, zostanie mi ciocia, która każdą kłótnie rozwiązuje szlabanem. Moje przemyślenia przerwał niestety głos Nathan'a informujący mnie, że jesteśmy już na miejscu. W mojej głowie toczyła się ciągła walka o to, czy powinnam była godzić się na to abym przez cały wieczór udawać jego przyjaciołkę, czy może dać sobie ze wszystkim spokój i po prostu być sobą. Nie wybrałam żadnej opcji. Wszystko i tak zapewne wyjdzie w praniu. Weszłam z samochodu, po czym spojrzałam na Nathan'a i przygryzłam dolną wargę czekając na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
-Boję się....-Wyszeptałam kiedy tylko zobaczyłam paparazzi i tłum fanów czekających na swoich idoli przed budynkiem.
-Chyba nie chcesz się wycofać- Powiedział nieco ciszej po czym zaśmiał się pod nosem i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Nie. Dam radę najwyżej wyrzuci mnie stąd ochrona.-Rzuciłam sarkastycznie, po czym chwyciłam Nathan'a za rękę splatając ze soba nasze palce i pewnym krokiem ruszyliśmy w stronę budynku.[...] Szczerze powiedziawszy dziwiło mnie moje zachowanie. Przez pierwsze minuty byłam dla niego aż za bardzo miła. Uśmiechałam się do wszystkich udając słodką dziewczynkę i prawdę mówiąc w ogóle nie sprawiało mi to trudności aczkolwiek  Moim wybawieniem była na szczęście informacja o tym, że po udzieleniu małego wywiadu będę miała w końcu chwilę spokoju.
-Nie gadaj głupstw-Usłyszałam za sobą po czym od razu się odwróciłam wpadając tym samym na Nathan'a. -To raczej dotyczy ciebie. -Rzuciłam z wyrzutem, po czym delikatnie się uśmiechnęłam odsłaniając rząd moich śnieżnobiałych zębów.
 -Ale to ty zawsze na wszystkich krzyczysz.-
-Nie  kłóćmy się.
-Wiesz, że nie musisz być dla mnie aż do przesady miła.
-Nie muszę, ale chcę-Rzuciłam nieco ciszej wpatrując się w jego tęczówki.
-To trochę podejrzane, wiesz o tym?- Spytał o chwili milczenia cały czas się we mnie wpatrując.
-Zawarliśmy umowę Sykes. Ja jestem dla ciebie miła i udaję twoją przyjaciółkę, ty znikasz z mojego życia i jest tak jakbyśmy się nigdy nie spotkali. -Tak. Najpierw mówię potem myślę.
___________________________________________________________

Czytasz = Komentujesz  ;)



wtorek, 5 lutego 2013

The Versatile Blogger Award



Dziękuję za nominację od: Blaugrana xD

Każdy nominowany blogger powinien:
- podziękować nominującemu na jego blogu
- pokazać nagrodę Versatile Blogger u siebie
- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie
- nominować 10 blogów, które jego zdaniem na to zasługują
- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

7 faktów o mnie:
1. Od roku jestem w TWFanmily
2. Jestem szatynką o niebieskich oczach
3. Nienawidzę zespołu Lawson
4. Nałogowo przeklinam
5. Kocham full cap'y, szczególnie w ciemnych kolorach.
6. Nie lubię sportu a jestem w klasie o profilu sportowym
7. Nałogowo używam słowa "nom"

Nominuję: 
http://history-antonella.blogspot.com/
http://sykes-thing.blogspot.com/
http://staygoldforever-twstorry.blogspot.com/
http://twstory-for-once-last.blogspot.com/
http://pumpupvolumee.blogspot.com/
http://thewantedstoryyy.blogspot.com/
http://thelastoftw.blogspot.com/
http://marzeniasiespelniajatw.blogspot.com/
http://i-foundyou.blogspot.com/
http://theunwantedkind.blogspot.com/

poniedziałek, 4 lutego 2013

• Rozdział 6


Nie oszukujmy się. Cała ta sytuacja odnośnie "niby strzelaniny w centrum LA" w której brało udział The Wanted obiegła już prawie cały świat. Wszyscy myślą, że chłopaki są w coś zaplątani albo co gorsza należą do jakiejś sekty i jeżeli ktokolwiek się o niej dowie czeka kara śmierci. Z koncertu na koncert jest co raz mniej fanów a bilety nie sprzedają się tak szybko jak kiedyś. Zespół się rozpada.

Haha. Tak. To tylko jedna z moich głupich wizji przyszłości, która bądźmy szczerzy nigdy nie miała i nie będzie miała miejsca. Od mniemanego incydentu z pobiciem przez Nicole Max'a i kilku oddanych strzałów w powietrze minął już tydzień. Długi, nudny październikowy tydzień. Niestety był taki do czasu a dokładniej do soboty kiedy to wszystko niespodziewanie zmieniło swój bieg i musiałam udawać kogoś kim nie jestem.

• Oczami Nathan'a •

Sobota. Chyba jedyny ciekawy dzień w tym tygodniu. No właśnie. Tygodniu... Wariuję. Jest jeszcze gorzej niż przedtem. Pomimo tego, ze nazwała mnie szczeniakiem i kazała się zamknąć to ja i tak dalej coś do niej czuję i to nie jest zauroczenie jak mówi Siva. Ona tak słodko się złości. Co ja w ogóle myślę?! Nie mogę o niej tak myśleć! Ona mnie nienawidzi. Z resztą mniejsza o to. Muszę się teraz skupić na wywiadzie na który jedziemy za kilka godzin. Szczerze powiedziawszy trochę się boję. Tak. Boję się. Dobrze usłyszeliście. Czego? Pierwszy wywiad odkąd w mediach zaczęto mnie i Caroline nazywać parą. Przecież my nawet nie jesteśmy razem, więc co mam powiedzieć jeżeli mnie o coś zapytają? No właśnie. Na to pytanie nie ma odpowiedzi.

• Oczami Caroline •

Związałam włosy w luźnego koka i pokonując schody znalazłam się od razu w kuchni gdzie ciocia przygotowywała dla mnie śniadanie oglądając tym samym jakiś tandetny program na MTV. Ta to już chyba nie ma lepszego zajęcia.

Zostańcie z nami bo już za chwilę wywiad na żywo z zespołem The Wanted.

Usłyszałam głos prowadzącej i znieruchomiałam. -To ja może przełączę bo z tego co wiem to nigdy nie interesowały cię tego typu programy no chyba, że Jessica u nas była. -Powiedziała ciocia od razu chwytając za pilot. -Nie, nie, nie. Nie przełączaj. Bardzo jestem ciekawa co te wykreowane gwiazdki mają do powiedzenia.-Rzuciłam z chytrym uśmiechem i rozsiadłam się w fotelu czekając na rozpoczęcie wywiadu.

[...]
-Nathan. Ostatnio bardzo dużo mówi się o tobie i o pewnej tajemniczej blondynce. Zdradzisz nam może jakieś szczegóły? Czy można nazwać was już parą? 

Nie no zamurowało mnie. Jeszcze w wywiadzie o mnie nie gadali. Może jeszcze wyznaczą nagrodę dla osoby, która ujawni światu kim jestem i jak się znalazłam w życiu pana gwiazdki.

-Ja i Caroline jesteśmy jedynie przyjaciółmi. 

Co on powiedział ?! Przyjaciółmi?! Przecież my nawet się nie kolegujemy. Nic nie wiemy o sobie, nienawidzimy się a on mi tu wyskakuje z przyjaźnią. Co to ma do cholery być?! Haha. Zapewne mu za to płacą, bo takiej głupoty sam z siebie by nie wymyślił. Jest za głupi.

-Na dołączonym zdjęciu widać iż Caroline jest od Ciebie młodsza. Czy to znaczy, że twoje fanki nie będę musiały czuć się zagrożone?

-Myślę, że nie bo nie jesteśmy razem. Gdybym był z kimś fanki na pewno wiedziałyby jako pierwsze. Poza tym Caroline jest młodsza ode mnie jedynie o rok. 

-Wiek nie gra roli w miłości <śmiech> tak więc czy możemy już wnioskować, że pojawisz się ze swoją przyjaciółką na najbliższej gali MTV? 

-Tak. Myślę że tak. To dobra okazja aby nasi fani w końcu ją poznali. 

Słucham?! Przesłyszałam się czy co?! On chce iść ze mną na galę na której mam udawać jego przyjaciółkę i co za tym idzie mam być miła dla reszty zespołu?! Mowy nie ma. Niech teraz kombinuje jak się z tego wykręcić bo ja z nim nigdzie nie pójdę. Za żadne skarby nie będę sweet dziewczynką noszącą sukienki. To nie dla mnie. Niech idzie sobie z kimś innym. [...] Po skończonym wywiadzie wyłączyłam telewizor po czym odpaliłam laptopa logując się następnie na Twittera gdzie miałam zamiar porozmawiać sobie z panem Sykes'em.

" Wieczorem, najlepiej o 20, tam gdzie wczoraj. Musimy poważnie pogadać. xx Caroline"

Wysłałam mu wiadomość na DM z nadzieją, że przynajmniej ją przeczyta i zaczęłam obmyślać plan rozmowy jaką z nim przeprowadzę.

• Kilka godzin później •

Cały czas odkąd tylko obejrzałam wywiad myślałam o tym jak mam przeprowadzić tą rozmowę z Nathanem i czy w ogóle on tam przyjdzie. Dziwnie się czułam z tym, iż chłopaki uważają mnie za jakiegoś plastika, tylko dlatego, że noszę sukienki i szorty a w dodatku jestem jeszcze blondynką. Koniec z tym. Ubrałam się w to: KLIK, po czym rzuciłam cioci krótkie „wychodzę”  i wyszłam z domu na umówione spotkanie.
[…] Dobra. W cale się nie denerwuję. Jakoś będzie. Może nie będę musiała go pobić.
Czekając na Nathan’a w myślach układałam już sobie plan rozmowy jednak przerwał mi to głos….Maxa?!
-Wow. Widzę, że…damska wersja Sykes’a już jest.
- Nie jestem żadną damską wersją tego idioty, a tak poza tym to co ty tu do cholery robisz?!
-Musimy pogadać...
-No własnie...musimy pogadać, ale ja z Sykes'em a nie z Tobą, jasne?
-Mam cię do niego zawieźć, no bo on, jakby to powiedzieć się Ciebie boi.
- Słucham? Wy się w jakieś podchody tutaj bawicie? Co to do cholery ma być? Nigdzie z Tobą nie pojadę a już na pewno nie po tym co mi zrobiłeś- Rzuciłam krótko starając się nie rozpłakać.
-Proszę cię...
-Podaj mi adres. Przyjadę taksówką.

• Oczami Nathan'a • 

Chodziłem po salonie w tą i z powrotem obmyślając co powiem Caroline, kiedy mój przyjaciel ją tutaj przywiezie. Słysząc za sobą czyjeś kroki odwróciłem się na pięcie, jednak jedyną osobą oprócz mnie znajdującą się w salonie był Max. Wiedziałem. Wiedziałem, ze nie zgodzi się aby tutaj przyjechać. Cholera. I cały mój plan szlag trafił. -Gdzie ona jest?! - Rzuciłem zdenerwowany na co chłopak przewrócił teatralnie oczyma, co jeszcze bardziej mnie zirytowało. -Zaczęła krzyczeć, że nigdzie ze mną nie jedzie po czym zadzwoniła po taksówkę, tak więc zaraz powinna tu być.

Całe szczęście. Jeszcze tego brakowało, aby pojechała z powrotem do domu. Słysząc dźwięk dzwonka wypuściłem powietrze z płuc i otworzywszy drzwi rzuciłem tylko ciche "wow".
-Tak wiem. Daruj sobie gadkę o tym, ze jestem twoją damską wersją. Słyszałam to już od tamtego kogoś. -Kiwnęła głową w stronę Max'a po czym pewnym krokiem weszła do mieszkania.

czwartek, 31 stycznia 2013

• Rozdział 5 cz.2

Podkład muzyczny: http://www.youtube.com/watch?v=eJWJZk56ay8

• Kilka godzin później; 21:45 •

-Wiecie co macie robić, jasne? Angażujecie się w tą całą chorą sytuację dopiero w tedy, kiedy będą chcieli mi coś zrobić....albo nie. Dopiero gdy zacznę krzyczeć. -Powiedziałam lekko zdenerwowana w kierunku grupki przyjaciół. Jeżeli miałam być szczera to...bałam się. Strasznie się bałam. Ich jest pięcioro a nas...dziesięć dziewczyn i ja, jedyna która mam nadzieję, nie będzie musiała używać swojej broni. Pistolet. Tak, tak. Dobrze usłyszeliście. Mój ojciec, który już nie żyje był policjantem, tak więc moje bezpieczeństwo było dla niego najważniejsze. Resztę dopowiedzcie sobie sami. Wypuściłam kilkakrotnie powietrze z płuc, aby chociaż trochę się uspokoić, po czym spojrzałam pytająco na Nicole, której mina mówiła sama za siebie. Przyszli. Cholera, dlaczego akurat teraz?! To się dzieje zbyt szybko a ja nie potrafię sobie z tym poradzić. Kiwnęłam do dziewczyn znacząco głową, po czym poprawiwszy włosy pewnym krokiem przemierzyłam ulicę kierując się na jej drugą stronę, gdzie czekali już na mnie The Wanted. Przełknęłam ciężko ślinę widząc ich miny i już miałam im napyskować, gdyby nie to, że to właśnie jeden z nich odezwał się jako pierwszy.
-Proszę, kogo my tu mamy. Nieznajoma blondynka, która już została okrzyknięta dziewczyną Sykes'a. -Powiedział z łobuzerskim uśmiechem Tom, na co ja jedynie przewróciłam teatralnie oczyma, całkowicie go ignorując. -Weź się zamknij. To nie jest śmieszne.-Usłyszałam cichy głos Nath'a i mimowolnie się uśmiechnęłam mając nadzieję, że przynajmniej z Sykes'em nie będzie  problemów.
-Dobra. Nie będę marnowała waszego jakże cennego czasu, dlatego przejdźmy do rzeczy. Młody się prawdopodobnie we mnie zako...-Nie zdążyłam dokończyć bo przerwał mi Nathan. -Haha. W cale, że nie. -Mruknął oburzony krzyżując ręce na piersiach. -Zamknij się szczeniaku jak mówię, bo następnym razem nie będę tolerancyjna. -Ups. Przesadziłam. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero gdy wykręcono mi nadgarstki do tyłu co uniemożliwiło mi jakikolwiek ruch. Teraz wiedziałam, że zapewne był to Jay. Cholera. Musieli przyjść wszyscy?! Z resztą nieważne.
-Jeszcze raz się tak do niego...
-Odezwiesz a nie będzie tak miło. Bla Bla. Wiem, więc daruj to sobie bo mi dłonie drętwieją. -Powiedziałam z wyrzutami w głosie, po czym cofnęłam się kilka kroków do tyłu aby być dalej od chłopaków i chytrze się uśmiechnęłam.
-Słuchajcie. Nie chcę się z wami kłócić. Przyszłam abyśmy sobie wszystko wyjaśnili. Sytuacji na koncercie z przed miesiąca nie było...
-Ale...-Wtrącił się Max
-NIE BYŁO! Ty mnie nie zgwałciłeś...znaczy się zgwałciłeś, ale nikt oprócz nas o tym nie wie i niech tak zostanie. Poznaliśmy się jakoś przypadkiem za kulisami a co do sytuacji z wczoraj...to nie wiem. Doróbcie dobie do tego jakąś osobną historię, ale nic z tych rzeczy, że jestem z Sykes'em. Z resztą...Róbcie co chcecie.
-Czyli jesteśmy pogodzeni? Bo ja już nic z tego nie rozumiem.-Rzucił trochę nieogarnięty Tom na co jedynie wszyscy krzyknęli w jego kierunku "TAK"
-Pytania?
-Tak...Co właściwie mamy...
-Żadnych pytań. Wspaniale. -Rzuciłam krótko po czym przebiegłam przez ulicę w kierunku dziewczyn i zadowolona z wykonania zadania uśmiechnęłam się odsłaniając rząd śnieżnobiałych zębów. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo.
-To jest Max? Ten co cię zgwałcił?-Nicole kiwnęła głową w jego kierunku na co ja jedynie jej przytaknęłam i wzruszyłam ramionami. -Cholera. Dostanie za swoje.-Usłyszałam głos dziewczyny kiedy przechodziła przez ulicę. Teraz już wiedziałam, że jest za późno aby cokolwiek zrobić.
-Nicole! Zostaw ich. Pogodziliśmy się.!
-Nie obchodzi mnie to!
-Chcesz spieprzyć sprawę?! -Krzyknęłam przechodząc przez ulicę i idąc w kierunku Maxa, który kłócił się z dziewczyną, po czym ta kilkakrotnie go uderzyła. -Nicole! Ogarnij się! -Rzuciłam krótko, jednak to jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, bo rzucił się na nią Nathan, na co ta zaczęła przeraźliwie piszczeć.  Reszta dziewczyn uciekła zapewne bojąc się konsekwencji w skutek czego zostałam tutaj jedynie ja, The Wanted i Nicole. Miałam już tego dosyć. Wyjęłam z kieszeni pistolet, po czym oddałam kilka strzałów w niebo co nieco zagłuszyło pisk mojej koleżanki i zwróciło wszystkie spojrzenia na mnie. -Jeszcze raz to zrobicie, a nie będę celowała w niebo.-Powiedziałam drżącym głosem, po czym wytarłam spływającą po policzku łzę i spojrzawszy na Nathan'a zaczęłam biec w kierunku domu.

środa, 30 stycznia 2013

• Rozdział 5 cz. 1

Czytajcie słuchając: http://www.youtube.com/watch?v=cRMevGc3934

Dobra, dobra. Uznajmy iż wszystkiemu co przed chwilą powiedziałam do Nathan'a winny jest alkohol. Przecież nigdy nie krzyczałabym na chłopaka gdybym była trzeźwa. Ja bym go uderzyła i poniżyła tak iż znalazłby się niżej niż podłoga. Z resztą, mniejsza z tym.
-Pogódźmy? -Z zamyślenia wyrwał mnie głos Nathana, który w tej sytuacji nie wróżył nic dobrego. Tak. Głupia ja. Po co w ogóle wyskoczyłam z tym zapomnieniem o sytuacji i pogodzeniu się?! Jeszcze sobie chłopaczyna pomyśli, że na niego lecę czy coś. Dobre sobie. Szczerze powiedziawszy to nawet współczuję jego dziewczynie, jeżeli w ogóle ją ma lub miał, bo z takimi tekstami o pieprzonych egoistkach to żadna go nigdy nie zechce bez względu na to ile będzie miał zer na koncie i jak nieziemsko przystojny będzie. Poza tym kolega gwałciciel to nie najlepsze towarzystwo.
-Nie. Mowy nie ma. Nie będę żyła w zgodzie z kimś takim jak ty.
- Jakbyś wypiła więcej miałabyś na ten temat inne zdanie. -Powiedział nieco ciszej i robiąc krok do przodu znalazł się niebezpiecznie blisko mnie. Oj. Coś mi się wydaje, że ktoś jeszcze nie został dzisiaj pobity przez dziewczynę.
-Nath...Daruj sobie, chyba że chcesz abym spieprzyła ci karierę a obawiam się, że w tedy Twoje fanki by już tego nie przeżyły.
-Proszę cię...Nawet nie odważyłabyś się cokolwiek powiedzieć złego na temat The Wanted.
-A chcesz się przekonać? Myślisz, że polecę na ten twój uśmiech i gadkę o kasie i prawnikach, którzy zamienią moje życie w koszmar gdy spróbuję cokolwiek wam zrobić? Na prawdę jestem ciekawa na ile twoje słowo jest prawdziw...-Nie dokończyłam mówić, bo w jednej chwili poczułam ból w okolicach nadgarstków a w drugiej spojrzałam na chłopaka z nienawiścią w oczach.
-Śmieszna jesteś. Nikt ci nie uwierzy, więc lepiej się zamknij i spieprzaj stąd, bo jeszcze raz mi zagrozisz a nie ręczę za siebie.
Przesadził. Nie pozwolę aby mnie tak traktował. Chce wojny, to będzie ją miał.
-Jutro w tym miejscu o 22. Lepiej zabierz ze sobą kolegów z zespołu, bo mam zamiar z wami porozmawiać.-Rzuciłam krótko, po czym uwolniwszy się z uścisku wsiadłam do podjeżdżającej pod budynek taksówki.

• Następnego dnia • 
Rano obudziłam się z bólem głowy, który w tym wypadku był niestety oznaką pojawiającego się kaca. Ciocia jak zwykle pojechała do pracy, tak więc ją już miałam z głowy. Pozostawał jedynie problem mojego spotkania z chłopakami. Nie mogłam przecież pójść tam sama. Będzie ich pięciu więc ja też muszę pójść z kimś, kto w razie potrzeby będzie mógł mnie obronić. Swoje rozmyślenia zostawiłam na później, po czym pewnym krokiem ruszyłam w stronę salonu aby włączyć telewizję, jednak już po chwili tego żałowałam.

• Oczami Nathana •
Nie ukrywam iż wczorajsza sytuacja z Caroline zdenerwowała mnie do tego stopnia, iż przez całą noc nie mogłem zmrużyć oka a co gorsza cały czas obwiniałem się za to, co jej wczoraj powiedziałem. Z drugiej strony zasłużyła sobie na to. Pomimo tego, że cholernie mi się podoba będę musiał wziąć udział w wojnie, którą sobie wypowiedzieliśmy. Wchodząc do kuchni usłyszałem jakieś komentarze Jay'a odnośnie tego jak wyglądam na co ja jedynie przewróciłem teatralnie oczyma i chwytając butelkę z wodą wróciłem do salonu gdzie chłopaki oglądali jakiś głupi program plotkarski. Widząc na ekranie zdjęcie łudząco przypominające sytuację z wczoraj z Caroline zakrztusiłem się wodą, którą właśnie połykałem co niestety nie uszło uwadze Toma, który zaczął się śmiać z tego, że przy okazji oplułem spodnie Maxa.

Członek zespołu The Wanted Nathan Sykes był widziany wczoraj w godzinach wieczornych w towarzystwie nieznanej blondynki. Na zdjęciu widać jak para kłóci się ze sobą. Czyżby związek Nathan'a z nieznajomą przechodził kryzys? Mimo wszystko życzymy nowej parze szczęścia, bo jak widać doskonale do siebie pasują. 

______________________________________________________
Dzisiaj dodaję pierwszą część, którą napisałam kilka dni temu. Druga powinna ukazać się w weekend, ponieważ jestem trochę chora i nie mam siły aby teraz to dokończyć. Love.

poniedziałek, 14 stycznia 2013

• Rozdział 4

Siedziałam przy barze pijąc już kolejną szklankę whisky i najchętniej sięgnęłabym po następną gdyby nie to, iż przyszłam tutaj sama i mam zamiar wrócić do domu o własnych siłach nie wpadając po drodze na żadnego chłopaka, który będzie miał wobec mnie jakieś niecne plany. [...] Przeczesałam palcami włosy, po czym wróciwszy do bawienia się szklanką ze złotym trunkiem zobaczyłam kątem oka, że ktoś a raczej jakiś chłopak siada obok mnie zamawiając jedną kolejkę. Spojrzałam w jego kierunku aby dostrzec jego twarz, ale niestety nie było to możliwe przez mrok, który teraz panował w pomieszczeniu. No tak. Jeszcze tego brakowało, aby dzisiaj ktoś mnie zgwałcił. Potrząsnęłam głową aby odgonić od siebie wszystkie czarne myśli, po czym upiłam łyk alkoholu i odstawiłam pustą szklankę na blat całkowicie ignorując siedzącego obok chłopaka. -(...) i jeszczę whisky dla tej pani, poproszę. -Z zamyślenia wyrwał mnie męski głos na którego dźwięk mimowolnie się uśmiechnęłam. -Ja chyba podziękuję. Wystarczająco dużo wypiłam i alkohol daje się we znaki.-Rzuciłam ze zrezygnowaniem czując pojawiający się ból głowy, który zapewne będzie przyczyną powrotu do domu. Po kilku minutowym wpatrywaniu się w szklankę pełną trunku, rzuciłam ciche "A co mi tam", po czym bez zastanowienia ją opróżniłam. Nie miałam zamiaru przejmować się konsekwencjami. To co było kiedyś minęło, a ja muszę w końcu zacząć nowe życie.
-Nie warto...
-Co?
-No mówię że nie warto rozmawiać ze mną. Zaraz przyjdzie Twoja dziewczyna i będzie zła, że nie jesteś z nią tylko siedzisz przy barze z kimś obcym.
-Nie będzie zła, bo przyszedłem tutaj sam.
-Taa. Przyszedłeś żeby się upić bo się zakochałeś albo zdradziłeś swoją dziewczynę i nie wiesz jak jej to powiedzieć.-Zażartowałam, po czym spojrzałam w jego kierunku i deliaktnie się uśmiechnęłam odsłaniajac rząd śnieżnobiałych zębów.
-Można powiedzieć, że się zakochałem, ale sprawa jest trochę zbyt skomplikowana, bo prawie w cale jej nie znam.
- Czyli to tylko zauroczenie. A wiesz przynajmniej jak ma na imię, gdzie mieszka, cokolwiek? -Spytałam, jednak wiedziałam, że odpowiedź na pytanie sprawia mu trudność. No tak. Nie chciał mi powiedzieć.
- Caroline...Tak. Napewno Caroline. Blondynka. Spotkaliśmy się przypadkiem, a potem wszystko się skomplikowało i jesteśmy największymi wrogami.-Rzucił ze zrezygnowaniem a mnie olśniło. Pomimo tego, że alkohol krążył w moich żyłach, ja doskonale pamiętałam co się w tedy stało. Koncert. Pusty korytarz i on właściciel hipnotyzujących, niebiesko-zielonych tęczówek. Poza tym co ja w ogóle myślę?! Nie mogłam się zakochać. Przecież w cale się nie znamy a co gorsze nazwał mnie swoim najgorszym wrogiem i ja to potwierdzam. Droga do szczęścia prowadzi przez cierpienie, którego nie omieszkam podarować "wspaniałej piątce" z jego zespołu.
-Coś się stało?- Z zamyślenia po raz kolejny wyrwał mnie głos Nathan'a.
-Ja już chyba pójdę. Trochę źle się czuję.-Skłamałam po czym wstając udałam iż zakręciło mi się w głowie i próbując wcielić plan w życie od razu wpadłam w objęcia chłopaka.
-To może ja cię odprowadzę...nie chcę aby coś ci się stało.-Rzucił w moim kierunku i zapłaciwszy wyszliśmy z budynku. Słucham?! On nie chce aby mi się coś stało? Znamy się z godzinę a ten mi wyskakuje z propozycją odprowadzenia do domu. Wolnym krokiem wyszłam z klubu a po przekroczeniu progu od razu powitał mnie chłodny powiew wiatru.Wiedziałam, że teraz już nie będzie odwrotu. Latarnie oświetlały chodnik, więc zdałam sobie sprawę, że prędzej czy później odgadnie kim jestem, albo mu w tym pomogę.
-Przepraszam....Przepraszam, że cię uderzyłam.-Powiedziałam cicho idąc obok chłopaka, na co ten odwrócił się w moją stronę patrząc na mnie jakbym conajmniej mówiła w innym języku. Tak. Zapewne myślał, że bredzę bo za dużo wypiłam. Co jak co, ale za to że tak się na mnie patrzył miałam mu ochotę napyskować, jednak to on odezwał się jako pierwszy.
-Słucham?! Przecież ty mnie nie...O cholera.Caroline.
-Sykes...jak miło cię znowu widzieć.-Uśmiechnęłam się chytrze jakbym zdobyła kolejny punkt w swojej grze, po czym skrzyżowałam ręce na piersiach i spojrzałam na niego wyczekująco.-Naprawdę się we mnie zakochałeś?
-Naprawdę przepraszasz mnie za to, że mnie uderzyłaś?
-Nie odpowiadaj pytaniem na pytanie!-Podniosłam głos i w ostatniej sekundzie powstrzymałam się od przekleństwa.
-Za dużo powiedziałem a ty nie musisz o wszystkim wiedzieć.
Spojrzałam na niego jak na idiotę po czym powiedziałam:
-Powiem ci czy żałuję, ze cię uderzyłam, jeżeli przeprosisz mnie za jak ty to nazwałeś pieprzoną egoistkę.
-Szantażujesz mnie!
-Do jasnej cholery, Nath! Nie udawajmy że się nienawidzimybo mam już tego dosyć, poza tym sam widzisz, ze w ogóle nam to nie wychodzi, więc albo udawajmy ze sytuacja z przed miesiaca nie miała miejsca, albo po prostu się pogódźmy.-Powiedziałam w nerwach i od razu skarciłam się za to w myślach. Jego obecność źle na mnie działa.

piątek, 11 stycznia 2013

• Rozdział 3

• Oczami Jessicy; Garderoba w budynku gdzie odbył się koncert •

-Nasz zespół może się przez Ciebie rozpaść!- Krzyknął poirytowany  Tom i cisnął telefonem o stół na co ten jedynie odbił się z hukiem. Co jak co, ale ten tu swoim krzykiem to chyba raczej nic już nie zdziała. Może i byłam ich fanką, ale w tym momencie jakoś nie miało to już znaczenia i za wszelką cenę chciałam bronić Caroline. -Możesz się w końcu zamknąć?! Po pierwsze nie rozpadnie się przeze mnie tylko przez tą laskę! Po drugie jak masz zamiar na mnie krzyczeć, to lepiej od razu z tąd wyjdź! Tam są drzwi!.- Krzyknął w kierunku Tom'a na co ten jedynie przewrócił teatralnie oczyma. -Gdybym wiedział, że tak się to wszystko potoczy, ze będę grał w zespole, nigdy bym tego nie zrobił. Poza tym byłem pijany, a to jednak mnie usprawiedliwia.-Powiedział powoli starając się uspokoić nerwy, po czym wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.

• Oczami Caroline •

Siedziałam skulona pod ścianą czekając aż w końcu będę mogła wrócić do domu. Słysząc czyjeś kroki podniosłam wzrok. Widziałam jak zatrzymał się na chwilę obok mnie, jednak ja nie potrafiłam powstrzymać łez i po prostu się rozpłakałam. -Żałuję.-Usłyszałam po chwili i spojrzałam na niego. -Wyjdź z tąd!-Rzuciłam krótko, jednak gdy ten nie zareagował, podeszłam do niego ze łzami w oczach i zaśmiałam się nerwowo. -Wyjdź z tąd! Nie chcę cię już nigdy widzieć. Mam nadzieję, ze zginiesz! -Wykrzyczałam mu prosto w twarz pomimo tego, ze czułam na sobie wzrok Jess i reszty chłopaków, po czym odwróciłam się na pięcie i od razu wpadłam na Nath'a. -Cholera. -Przeklnęłam cicho kiedy tylko napotkałam jego wzrok, po czym uwolniwszy się z uścisku zaczęłam biec w kierunku wyjścia. Po cholerę ja tam poszłam?! Lepiej było kiedy nie znałam The Wanted i nie miałam poważnych problemów. A teraz co? Niestety cały mój plan odnośnie ucieczki z tamtąd szlag trafił. W jednej chwili przekraczałam próg drzwi prowadzących na zewnątrz, a w drugiej zostałam złapana za nadgarstek i wręcz brutalnie odwrócona w stronę Nathan'a. Miałam już tego dosyć. Czy im na prawdę brakuję już kłopotów?! -Czego?! -Rzuciłam z wyrzutem patrząc gdzieś w bok.
-Chce pogadać...
-Nie mamy o czym. Nawet się nie znamy.
- To daj się poznać... -Powiedział nieco ciszej na co ja zaczęłam się prawie śmiać.
-Daj sobie ze mną spokój, chyba że chcesz wylądować w pierdlu w raz ze swoim kolegą. Z resztą...Hmm. Ciekawe co by powiedziały na to fanki. Już widzę te nagłowki w gazetach. " Max George i Nathan Sykes z zespołu The Wanted podejżani o gwałt na małoletniej fance" -Rzuciłam z chytrym uśmieszkiem i wyrwawszy się z uścisku skierowałam się z powrotem do budynku.
-Jesteś egoistką! Pieprzoną egoistką.! -Usłyszałam w chwili kiedy miałam otworzyć drzwi budynku.
-Słucham?! - Rzuciłam w jego kierunku nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszałam, po czym podeszłam do chłopaka uderzajac go następnie w policzek.
-Nasz zespół się rozpadnie i to niestety przez Ciebie, a ty myślisz tylko i wyłącznie o sobie.
-To nie ja go zgwałciłam, tylko no mnie, więc do jasnej cholery miej pretensję do niego a nie do mnie. -Powiedziałam jednym tchem, po czym wyjęłam z kieszeni telefon aby zadzwonić po kogoś kto mógłby mnie z tąd odebrać.

• Miesiąc później; Oczami Caroline •

Zmieniłam się. Nie jestem już tą samą dziewczyną, która przejmowała się błachymi problemami. Zapomniałam o tym co mi zrobiono i staram się żyć od nowa. Teraz jest łatwiej.[...] Nie mam kontaktu z Jessicą ani nawet z nikim z The Wanted. Jest tak jakbysmy się nigdy nie poznali. [...] Nie potrafiłam dłuzej siedzieć i myśleć nad zmianami jakie się we mnie dokonały. Zgarnęłam z szafki nocnej jedynie telefon i wychodząc z domu skierowałam się w stronę jednego z klubów. Nie, nie. To nie tak jak myślicie. Ja po prostu idę wypić a nie zabawiać się z pierwszym lepszym kolesiem. Idę wypić za to wszystko co się ostatnio wydarzyło.

• Oczami Nathan'a •

Coś się dzieje. Nie jest już tak jak było kiedyś. Ta sprawa z gwałtem nie tylko źle wpłynęła na Max'a ale i również na mnie. Oboje chodzimy jak naćpani nie wiedząc co się w okół nas dzieje. Dłużej tak nie potrafiłem. Gdy tylko znowu zaczęło się robić nudno, rzuciłem jedynie krótkie "Wychodzę" po czym skierowałem się w stronę klubu.


_______________________________________________

Tak, wiem. Długo nie pisałam a teraz wyskakuję z takim badziewiem. W mojej głowie wyglądało to 100 razy lepiej. No ale cóż. Poprawiłam część ocen w szkole, dlatego teraz postaram się częściej dodawać rozdziały. #love